Wśród tych, co stali się zaufanymi sługami, są tacy, co służą Mi wiernie, bez bojaźni służalczej: przywiązuje ich do Mnie nie tylko bojaźń kary, lecz miłość. Miłość ta jednak jest niedoskonała, bo służą dla własnej korzyści, własnego zadowolenia, lub dla rozkoszy, którą znajdują we Mnie. Ta sama niedoskonałość tkwi w miłości, którą żywią dla bliźniego. Czy wiesz, co wskazuje na niedoskonałość ich miłości? Gdy są pozbawieni pociechy, którą znajdują we Mnie, miłość ta nie wystarcza im i nie może ich podtrzymać. Tą samą niedoskonałą miłością kochają swych bliźnich, a jest to miłość niewystarczająca, nietrwała i powolna. Słabnie i oziębia się często względem Mnie, kiedy chcąc wyćwiczyć ich w cnocie i dźwignąć z niedoskonałości, odbieram im pociechy duchowe i zsyłam im walki i przeciwności. Czynię to jednak, by doszli do doskonałego poznania siebie i uświadomili sobie, że są niczym i żadnej łaski nie posiadają od siebie. Przeciwności doprowadzają ich do szukania ucieczki we Mnie, do uznania we Mnie swego dobroczyńcy, do przywiązania się do Mnie przez prawdziwą pokorę. W tym celu odbieram im nie łaskę, lecz pociechę, którą im dałem.
Lecz oni w tej próbie opóźniają się, odwracając się wstecz z niecierpliwością ducha; niekiedy porzucają na różne sposoby swe ćwiczenia, często pod pozorem cnoty i nie znajdując w nich pociechy duchowej, mówią sobie, że ćwiczenia te nic nie są warte.
Dusza, która tak czyni, jest niedoskonała, to jest nie odrzuciła jeszcze zupełnie przepaski duchowej miłości własnej ze źrenicy oka najświętszej wiary. Gdyby usunęła tę przepaskę, prawdziwie ujrzałaby, że wszystko pochodzi ode Mnie; że żaden liść z drzewa nie spada bez mojej opatrzności (por. Mt 6,28; 10,29; Łk 12,27); i że to, co ja daję i dopuszczam, daję dla jej uświęcenia, to jest, aby posiadła dobro i cel, dla którego ją stworzyłem.
Winni to oni widzieć i rozumieć: że nie chcę niczego innego, tylko ich dobra przez krew Jednorodzonego Syna mojego, w której to krwi obmyli się z niegodziwości swoich. W tej krwi mogą poznać moją Prawdę: że aby dać im życie wieczne, stworzyłem ich na obraz i podobieństwo moje, i odrodziłem ich dla łaski krwią własnego Syna, czyniąc ich mymi synami przybranymi. Lecz ponieważ są niedoskonali, szukają w służbie własnej korzyści i opuszczają się w miłości bliźniego.
Pierwsi słabną przez bojaźń cierpienia, które mieli znieść; ci drudzy opóźniają się, pozbawiając się korzyści płynącej ze służby bliźniemu, miłość ich kurczy się, gdyż nie znajdują w niej własnej korzyści ani pociechy, którą zwykli byli z niej czerpać. Pochodzi to stąd, że miłość ich nie jest dość oczyszczona: kochają bliźniego tak samo niedoskonale, jak kochają Mnie, szukają w miłości korzyści własnej.
Jeśli nie poznają swej niedoskonałości, przez pragnienie doskonałości, muszą niechybnie odwrócić się wstecz. Kto chce życia wiecznego, musi kochać Mnie bezwzględnie. Nie dość unikać grzechu z obawy kary, ani uprawiać cnoty dla własnej korzyści; to nie wystarcza, aby otrzymać życie wieczne. Trzeba dźwigać się z grzechu, bo grzech nie podoba Mi się, i kochać cnotę przez miłość dla Mnie.
Prawda, że bo jaźń ta jest zwykle pierwszym krokiem ku Mnie, bo dusza jest wpierw niedoskonała, nim stanie się doskonała, lecz musi wyjść z tej niedoskonałości, by osiągnąć doskonałość, albo w ciągu życia, żyjąc w cnocie, z sercem szczerym i szczodrym w bezwzględnym miłowaniu Mnie, albo w godzinie śmierci, poznając swą niedoskonałość, z postanowieniem, że jeśli będzie miała czas, służyć mi będzie bez względu na swą korzyść.
Tą miłością niedoskonałą kochał święty Piotr słodkiego i dobrego Jezusa. Jednorodzonego Syna mojego, kiedy doznawał tyle rozkosznej słodyczy obcowania z Nim. Lecz gdy przyszedł czas udręczenia, opuściła go cała odwaga. Nie tylko nie miał siły cierpieć dlań, lecz uległ służalczej bojaźni przed męką i zaparł się Go, mówiąc, że nigdy Go nie znał.
Liczne niebezpieczeństwa czekają duszę, która wstąpiła na te schody tylko przez bojaźń służalczą lub miłość najemną. Więc słudzy moi winni wyzbyć się tych uczuć i stać się mymi dziećmi i służyć Mi bez względu na siebie. Bo Ja nagradzam wszelki trud, oddaję każdemu według stanu i uczynków jego.
Toteż jeśli nie porzucają ćwiczenia modlitwy świętej i dobrych uczynków, lecz kroczą z wytrwałością postępując w cnocie, dochodzą do miłości synowskiej. I Ja też kochać ich będę miłością synowską, bo jaką miłością jestem kochany, taką odpłacam (por. Prz 8,17). Jeśli kochacie Mnie, jak sługa pana, Ja kochać was będę, jak Pan, oddając wam należność według zasługi waszej, lecz nie objawię się wam sam. Tajemnice wyjawia się przyjacielowi, bo jest się jednym z przyjacielem swoim (por. J 15,15).
Jednak sługa może wznieść się przez cnotę swoją i miłość, którą żywi dla Pana, tak, że staje się najdroższym jego przyjacielem. Tak dzieje się z mymi sługami. Dopóki trwają w miłości najemnej, nie objawiam się im sam. Jeśli wstydzą się swej niedoskonałości, jeśli miłują cnotę, jeśli z nienawiścią wyrywają korzeń duchowej miłości własnej, jeśli odwołują się do rozumu, aby nie było w sercu poruszeń służalczej bojaźni i najemnej miłości, sprzecznej ze światłem najświętszej wiary, jeśli tak czynią, będą Mi mili i zdobędą mą miłość przyjacielską.
Objawię się im sam, jak ogłosiła moja Prawda, mówiąc: Kto Mnie miłuje, będzie jednym ze Mną, a Ja z nim, i objawię mu siebie, i zamieszkamy razem (J 14,21.23). To jest znakiem prawdziwej przyjaźni, że dwa ciała łączy jedna dusza uczuciem miłości; bo miłość przekształca się w rzecz kochaną. Jeśli dwaj przyjaciele stali się jedną duszą, nie może być między nimi tajemnicy. Przeto rzekła moja Prawda: Przyjdę i zamieszkamy razem. I to jest prawdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz