Rzym, 18 lutego 1379
Najwyższa, Wiekuista Trójco, Miłości niewysłowiona. Ty mówisz do mnie, córko, a ja do Ciebie — Najwyższy, Wiekuisty Ojcze. Tak jak dajesz mi samego siebie, udzielając mi ciała i krwi Twego Jednorodzonego Syna, czyli całego Boga i całego Człowieka, tak samo, proszę Cię, Miłości niewysłowiona, daj mi teraz ciało mistyczne świętego Kościoła i ciało powszechnej religii chrześcijańskiej. W ogniu Twojej miłości zrozumiałam bowiem, że pragniesz, aby dusza moja rozkoszowała się tym właśnie pokarmem.
Boże Wiekuisty, Ty mnie przenikasz i znasz (por. Ps 139), bo ujrzałeś mnie w swojej światłości. Miłujesz naprawdę swoje stworzenie, gdyż wydobyłeś je ze swego łona i stworzyłeś na swój obraz i podobieństwo. A zatem ja, Twoje stworzenie, nie poznam Ciebie we mnie dopóty, dopóki nie ujrzę w sobie Twego obrazu i podobieństwa. Abym zaś mogła ujrzeć i poznać Ciebie we mnie, a zatem doskonale poznać Ciebie, Boże, złączyłeś się z nami schodząc z niebiańskich wyżyn bóstwa na ziemię naszego człowieczeństwa. Inaczej mój mały intelekt nie mógłby dosięgnąć Twoich wielkich wyżyn. Abym przeto, pomimo mojej małości, mogła dostrzec Twoją wielkość, narodziłeś się jako dziecię, zamykając ogrom bóstwa w małym, ludzkim ciele. Tak oto objawiłeś się nam, Boże, w Słowie, Jednorodzonym Twoim Synu i w Słowie poznałam Ciebie, niezgłębiona Miłości.
Niebieska, Wiekuista Trójco, Miłości nieogarniona, w Słowie objawiłaś nam siebie i swoją prawdę. Gdy zaś przelałaś swą krew, abyśmy mogli w niej obmyć nasze winy, ujrzeliśmy Twą potęgę i moc. Boże, objawiłeś nam swą mądrość, ukrywając swe bóstwo w człowieczeństwie tak jak chowa się haczyk w przynęcie, a dzięki temu złowiłeś szatana i pozbawiłeś go władzy nam nami. Krew przelana na Krzyżu ukazuje nam także twoją miłość, bowiem tylko z miłości wybawiłeś nas, niegodnych grzeszników, chociaż nas nie potrzebowałeś. Tak oto objawiła się nam Twoja prawda i nauka, że stworzyłeś nas po to, abyśmy mieli życie wieczne. Ową prawdę i naukę poznaliśmy dzięki Słowu. Przedtem nie mogliśmy jej dojrzeć, bo oko naszego intelektu było przesłonięte bielmem grzechu. Wstydź się, ach wstydź, ślepy człowiecze, tak bardzo wyniesiony i uhonorowany przez twego Stworzyciela. Wstydź się, bo nie poznałeś Boga, co z nieogarnioną miłością zstąpił z niebiańskich wyżyn swego bóstwa na ziemię człowieczeństwa twego, abyś mógł Go poznać.
Zgrzeszyłam Panie, zmiłuj się nade mną. Boże mój, Boże jakież to cudowne, że znałeś człowieka już wtedy, gdy on jeszcze nie istniał. Wiedziałeś, że on zgrzeszy i sprzeniewierzy się Twej prawdzie, a mimo to stworzyłeś go. O miłości niewysłowiona! O, miłości nieogarniona! Duszo moja, czy wiesz, do kogo przemawiasz? Przemawiam do Ciebie, Ojcze Wiekuisty. Błagam Cię, najlepszy Ojcze, rozpal we mnie i we wszystkich Twoich sługach ogień Twej miłości. Spraw, aby wszyscy ludzie zebrali owoce modlitwy i doktryny, jakie rosną i dojrzewają dzięki Twemu światłu i miłości. Twoja Prawda rzekła: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7,7). Kołaczę przeto do drzwi Twej Prawdy, szukam i wołam w obliczu Twego Majestatu, proszę o Twą łaskawość i miłosierdzie dla całego świata, a szczególnie dla Kościoła świętego. Dzięki nauce Słowa poznałam Twą wolę i wiem, że chcesz, abym stale spożywała ten pokarm. Skoro tak chcesz, Miłości moja, nie pozwalaj mi przymierać głodem.
Duszo moja, a cóż ty czynisz? Czy nie wiesz, iż Bóg cię stale widzi? Pamiętaj o tym, że nie ukryjesz się przed Jego wzrokiem, bo nic przed Nim nie jest zakryte. Czasami możesz się ukryć przed wzrokiem stworzenia, ale nigdy — przed wzrokiem Stwórcy. Po cóż więc kres nieprawościom swoim, nie czyń więcej zła, obudź się. Zgrzeszyłam Panie, zmiłuj się nade mną.
Nadszedł czas powstania ze snu i Ty, Trójco Wiekuista, chcesz, abyśmy się obudzili. Jeśli zaś nie obudzimy się na czas, ześlesz na nas wszelkiego rodzaju przeciwności. Gdy nie pomogą delikatne maści pocieszenia i pomyślności, jako dobry lekarz, wypalisz ranę rozpalonym żelazem utrapień i cierpień.
Wiekuisty Ojcze, Miłości nie stworzona, jestem pełna podziwu i wdzięczności, bo oto w Twojej światłości ujrzałam i zrozumiałam, że Ty znałeś i widziałeś mnie oraz wszystkie stworzenia rozumne, zanim jeszcze obdarzyłeś nas istnieniem. Znałeś i widziałeś nas wszystkich razem i każdego z osobna. Widziałeś pierwszego człowieka, Adama i znałeś grzech nieposłuszeństwa, jaki miał popełnić. Znałeś grzech Adama i w ogóle wszystkie grzechy, jakie ludzie potem popełnili. Wiedziałeś, że grzech miał zaszkodzić Twej prawdzie, miał też przeszkadzać człowiekowi w czynieniu dobra i w życiu zgodnie z prawdą. Grzech miał sprawić, że stworzenie nie osiągnęło celu, dla którego je powołałeś do istnienia. Widziałeś także dokładnie, Ojcze Wiekuisty, cierpienie, jakie musiał znosić Twój Syn, aby przywrócić nam łaskę i aby sprawić, żeby wypełniła się w nas Twoja prawda. W Twoim świetle ujrzałam, że Ty, Boże, przewidziałeś to wszystko i znałeś.
Dlaczego zatem, Ojcze Niebieski, stworzyłeś człowieka? Bardzo mnie to dziwi. Widzę — bo Ty mi pokazujesz — że nie uczyniłbyś tego, gdybyś nie ujrzał w swojej światłości, że ogień miłości zmusza Cię do obdarzenia nas bytem, pomimo wszystkich nieprawości, jakie mieliśmy potem wyrządzić Tobie, Ojcze i Stworzycielu. Tak więc to ten właśnie ogień Cię zmusił. Niewysłowiona Miłości, w swojej światłości widziałeś wyraźnie wszystkie niecne uczynki, jakimi stworzenia miały obrazić Twą nieskończoną dobroć.
Zdawałeś się tego nie zauważać, lecz zwróciłeś swój wzrok na piękno stworzenia, zapatrzyłeś się weń i pokochałeś do szaleństwa. Upojony miłością z samego siebie wydobyłeś stworzenie i dałeś mu byt na swój obraz i podobieństwo. Ty, Wiekuista Prawdo, objawiłeś mi Twoją prawdę. Powiedziałeś mi, że miłość zmusiła Cię do stworzenia człowieka. Chociaż wiedziałeś, iż człowiek Cię obrazi, miłość Twoja nie chciała, abyś na tym zatrzymał swój wzrok. Odwróciłeś więc oczy od obrazy, która miała nastąpić, a patrzyłeś tylko na piękno stworzenia. Gdybyś bowiem przyglądał się przede wszystkim obrazie, zapomniałbyś o miłości, z jaką miałeś stworzyć człowieka. Grzech nie ukrył się przed Twym wzrokiem, ale pozostałeś wierny miłości, bowiem sam jesteś ogniem miłości i do szaleństwa miłujesz swe stworzenia.
Najsłodsza Miłości, z powodu wad nigdy Cię dobrze nie poznałam, lecz udziel mi tej łaski i pozwól mi przelać krew dla chwały i uwielbienia Imienia Twego. Spraw', abym już dłużej nie musiała nosić szaty mego ciała. Przyjmij do siebie, Ojcze Wiekuisty, tego, który w Komunii świętej dał mi drogocenne Ciało i Krew Syna Twego. Obnaż go z siebie samego. Uwolnij go od siebie samego, a przyoblecz go w Twoją wieczną wolę i przywiąż do siebie powrozem, co nigdy nie pęka, ażeby stał się wonnym kwiatem w ogrodzie świętego Kościoła.
Najłaskawszy Ojcze, udziel nam swego miłego i wiekuistego błogosławieństwa. Obmyj twarze dusz naszych Krwią Twego Syna. O, Miłości, Miłości! Błagam Cię o śmierć. Amen.
W: Św. Katarzyna ze Sieny, Modlitwy, Dominikanie, Poznań 1990.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz