Moją naturą jest ogień

Młoda kobieta doradzająca papieżowi? Żeby to była chociaż zakonnica albo mężatka - ale nie! W dodatku dziś czcimy ją jako współpatronkę Europy.

Późne lato w Awinionie. Szczupła kobieta o delikatnych rysach, ubrana w białą suknię, siedzi naprzeciw papieża. Grzegorzem XI targają wątpliwości. Już 67 lat kolejni następcy św. Piotra rezydują we francuskim mieście. Zerwać wreszcie sieć uzależnień od Paryża i wrócić do Rzymu? Grzegorz jest chwiejny, ale ma przed sobą Katarzynę ze Sieny, które stanowczości nigdy nie brakuje. W pewnej chwili papież pyta wprost: "Mam wracać czy nie?". Zapada długa chwila milczenia. Kobieta modli się. Wreszcie podnosi głowę i mówi: "Kto zna lepiej wolę Boga niż Wasza Świątobliwość, który na początku panowania uczynił ślub, że powróci do Rzymu?". Skutek jest piorunujący. Papież złożył ślub w tajemnicy, nikt o tym nie wiedział!

Decyzja zapada. 3 września 1376 roku kawalkada pojazdów opuszcza Awinion, kierując się do portu, a stamtąd drogą morską do Wiecznego Miasta.

Chcę żyć, jak mi się podoba
Katarzyna od dzieciństwa wiedziała, czego chce. Jako dwudzieste trzecie dziecko (!) sieneńskiego farbiarza Jacopo de Benincasy i jego żony Monny Lapy, była szczególnie ukochaną córkę swojej matki. Monna chciała zabezpieczyć jej los, więc gdy Katarzyna miała 12 lat, próbowała wydać ją za mąż. Nie wiedziała, że już w wieku 7 lat córka ślubowała Bogu życie w dziewictwie. Stało się to po tym, jak pewnego dnia Katarzyna ujrzała Jezusa. Od tamtej pory nie potrafiła myśleć o niczym innym. Dużo modliła się i pościła. I oczywiście sprzeciwiała się planom matrymonialnym matki. Gdy ta nie dawała za wygraną, Katarzyna... ścięła swoje długie blond włosy i ogoliła się na łyso.

To był niebywały skandal. Monna Lapa była wściekła, córka jednak nie ustąpiła. "Pozwólcie mi żyć tak, jak mi się podoba" - zażądała twardo. Dopięła swego. Gdy miała 16 lat, związała się ze świeckim ruchem dominikańskim tzw. mantellatek (od "mantella", długiego czarnego płaszcza noszonego na białej lnianej sukni). Tercjarki, będąc pod duchową opieką dominikanów, mieszkały w swoich domach, ale spotykały się na modlitwach.

Katarzyna zaszyła się w swoim pokoju. Żyła ascetycznie, biczując się i poszcząc. Zbyt ascetycznie. Wyniszczyła swój organizm, co przyznała przed śmiercią. Ale już wtedy dawała się zauważyć jej szczególna relacja z Bogiem. Miała uniesienia i stany mistyczne. Każdego rana wychodziła na Mszę do Kościoła, gdzie przyjmowała Komunię. To wyjątkowy przywilej - nie zdarzało się wtedy, a i długo później, żeby ktoś codziennie  przyjmował Ciało Pańskie. "Moją naturą jest ogień" - wyszeptała kiedyś, trwając w żarliwej kontemplacji Chrystusa w Eucharystii.

I co wam po wiedzy?
Gdy miała 20 lat, ujrzała Chrystusa, który wręczył jej pierścień. "Ponieważ pogardziłaś próżnymi przyjemnościami, oddając całe serce Mnie, twemu Stwórcy i Zbawicielowi, poślubiam cię w wierze. Bądź mężna. Mocą twej wiary zwyciężysz!" - usłyszała. Trzy lata później Jezus nakazał jej poświęcić się pracy apostolskiej. Zapewnił ją, że zajmowanie się braćmi nie oddali jej od Niego, lecz jeszcze ściślej ją z Nim zjednoczy.

Katarzyna więc zaczęła pojawiać się w mieście. Zajmowała się pielęgnowaniem chorych i umierających z powodu panującej zarazy. Czasem spotykała się z niewdzięcznością, ale nie zniechęcało jej to - działała przecież ze względu na Jezusa. Z tego samego powodu znosiła spokojnie oszczerstwa zawistników, którzy opowiadali, że jej związki z dominikanami są nie tylko duchowe.

Wokół Katarzyny zaczęli się gromadzić uczniowie i naśladowcy. Byli w tym gronie duchowni i świeccy, ludzie prości, patrycjusze i artyści, kobiety i mężczyźni. Wszyscy oni nazywali ją swoją... mamą. I to pomimo tego, że była spośród nich najmłodsza!

Ta zdumiewająca sytuacja przykuła uwagę Inkwizycji. Pewnego dnia Katarzynę odwiedził, wraz z innym zakonnikiem, Gabriel de Volterra, franciszkanin, były wielki inkwizytor. Zamierzał udowodnić jej herezję. Gdyby mu się udało, dziewczyna mogłaby trafić na stos. Uczony zakonnik rozpoczął przesłuchanie, lecz Katarzyna na żadne z zarzutów i pytań nie odpowiedziała. Gdy wreszcie duchowni się zmęczyli, spojrzała na nich bez lęku. "I co wam po wiedzy, z którą się tak obnosicie, skoro nie czyni was ona ani lepszymi, ani mądrzejszymi? W czach Boga fałszywa wiedza jest głupotą! - wypaliła. Świadkowie tej sceny oniemieli. Jeszcze większe było zdumienie, gdy mistrz Gabriel... pokornie przyznał jej rację. Nie poprzestał na słowach - tego samego dnia rozdał swoje majętności i powrócił do właściwego franciszkaninowi ubóstwa.

Zobacz, jaka brudna
Gorliwość Katarzyny raziła bezdusznych oficjeli kościelnych. A tych było wielu. Nepotyzm powodował, że najwyższe urzędy kościelne obejmowali ludzie niegodni. Normą była symonia, czyli proceder kupowania godności, z którymi wiązały się wielkie dochody z przypisanych im beneficjów.

"Spójrz i zobacz, jak oblubienica moja zabrudziła sobie twarz, jak zarażona jest trądem nieczystości i miłości własnej, jak nadęta jest pychą i chciwością. Ciało powszechne, to jest religia chrześcijańska, i nawet ciało mistyczne świętego Kościoła, to jest słudzy moi, tuczą się jej grzechem" - żalił się Jezus Katarzynie w jednej z wizji.

Już wtedy zalęgła się w Kościele skandaliczna praktyka sprzedaży odpustów, która półtora wieku później zaowocowała wybuchem reformacji i kolejnym podziałem chrześcijaństwa. Do tego doszły klęski żywiołowe, a nade wszystko zarazy. Czarna śmierć dziesiątkowała Europę, a lud, obserwując te rzeczy, zaczął oskarżać papiestwo o ściągnięcie gniewu Bożego.

W Katarzynie narastała determinacja w walce o Kościół. Zjednoczenie z Bogiem wzmocniło jej wolę tak bardzo, że jej "chcę" nikt nie ośmielał się sprzeciwić. "Musisz uczynić wszystko, co w twej mocy, aby wyrzucić z Kościoła tych pasterzy, którzy stali się wilkami i wcielonymi diabłami, dbającymi tylko o dobre jedzenie, piękne pałace i dorodne konie. O Boże mój, co za hańba! To, co Chrystus zdobył na drzewie Krzyża, trwoni się teraz z metresami" - pisała do nuncjusza apostolskiego we Włoszech. Tego samego domagała się od papieża. W jednym z listów wypominała mu chwiejność w sprawie reformy Kościoła. Pisała, że kocha on tylko samego siebie i dlatego wszystko chce załatwić ugodowo. "Ja zaś mówię, że to jest największe okrucieństwo. Jeżeli bowiem nie wypali się rany rozpalonym żelazem, kiedy trzeba (...), lecz posmaruje maścią, to nie tylko rana się nie zagoi, ale zanieczyści cały organizm, często powodując śmierć" - przekonywała. Na płynące z Awinionu ostrzeżenia, że Rzymianie otrują papieża, gdy tam wróci, odpowiadała stwierdzeniem, że apteki Awinionu także pełne są trucizn. "Prawdziwą trucizną dla Kościoła jest rada fałszywych doradców" - odpowiadała.

Oj, głupcy, głupcy!
Mimo tak ostrych sformułowań miała wielki szacunek do papieża. W listach do innych osób nazywała go "dobrotliwym i łagodnym ojcem, Chrystusem na ziemi".

Równie bezpośrednio zwracała się do Urbana VI, który nastał po Grzegorzu XI. Ten, w odróżnieniu od poprzednika, był aż nazbyt stanowczy. Zapowiedział natychmiastowe oczyszczenie Kościoła, ale zrobił to w takim stylu, że zraził do siebie część kardynałów. Ci wybrali antypapieża, co wpędziło Kościół w jeszcze większy chaos, nazwany później schizmą zachodnią. Katarzyna wpadła w gniew. "Oj głupcy, głupcy, po tysiąckroć zasłużyliście sobie na śmierć! Jak ślepcy nie widzicie własnego zła. Przez was zapanowało wielkie zamieszanie, a w dodatku sami z siebie robicie oszustów i bałwochwalców" - burzyła się w liście do trzech włoskich kardynałów, którzy najpierw wybrali Urbana, a potem jego konkurenta.

Papieża Urbana zachęcała do wytrwania, choć jednocześnie doradzała mu pracę nad zbyt porywczym charakterem. W 1380 roku przyjechała do Rzymu, aby go umocnić. Wysyłała do władców chrześcijańskich listy z naleganiem o uznanie go za prawowitego następcę św. Piotra.

Życie Katarzyny się wypalało. W "Dialogu o Bożej Opatrzności", który podyktowała przed śmiercią, zawarła przejmujące napomnienia skierowane do kapłanów. "Gdyby zastanowili się nad stanem swoim, nie popadliby w takie nieszczęścia; byliby tym, czym winni być i czym nie są" - mówiła, zauważając, że duchowni swoimi grzechami wywołują u świeckich pogardę i nieposłuszeństwo Kościołowi. Zaraz jednak dodała, że "pogarda ta i to nieposłuszeństwo jest rzeczą godną potępienia i grzech kapłanów nie usprawiedliwia błędu ludzi świeckich".

Na łożu śmierci powiedziała: "Zachowajcie przekonanie, że oddałam życia dla świętego Kościoła". Zmarła 29 kwietnia 1380 roku. Miała 33 lata. Tuż po śmierci ukazały się na jej ciele stygmaty, które wcześniej odczuwała w sposób duchowy.

Patronka Europy
Przypadek Katarzyny ze Sieny dowodzi jednego: kto wiernie słucha Boga, nie hamuje zaufania do Niego lękliwymi kalkulacjami, zadziwi świat. Katarzyna wciąż zadziwia, czego świadectwem są jej kolejne "patronaty" i tytuły. Została kanonizowana w 1461 roku, cztery wieki później ogłoszono ją patronką Rzymu - obok św. Piotra. W 1939 roku została patronką Italii, a w roku 1970 Paweł VI ogłosił ją doktorem Kościoła. Wreszcie Jan Paweł II u progu roku 2000 włączył św. Katarzynę Sieneńską, wraz ze św. Brygidę Szwedzką i św. Teresą Benedyktą od Krzyża, do grona patronów Europy. Te "trzy wielkie święte (...) wyróżniły się czynną miłością do Kościoła Chrystusowego i świadectwem o Jego Krzyżu" - napisał w liście apostolskim.

Papież podkreślił dążenie Katarzyny do zachowania jedności w Kościele i rozwiązywania konfliktów między państwami. "Ukazując zwaśnionym stronom "Chrystusa ukrzyżowanego i słodką Maryję", Katarzyna dowodziła, że w społeczeństwie kierującym się wartościami chrześcijańskimi żaden przedmiot sporu nie jest na tyle poważny, aby wolno było stawiać prawo siły ponad racjami rozumu" - napisał Jana Paweł II.

Źródło: Franciszek Kucharczak, Moją naturą jest ogień, w: Gość Niedzielny nr 17/2020, s. 28-30.