XLIV - Jak diabeł zawsze chwyta dusze pod pozorem jakiegoś dobra. Jak dusze, co idą przez rzekę, a nie przez most, są oszukane i chcąc uniknąć mąk wpadają w nie. Wizja drzewa, którą miała raz ta dusza.

Rzekłem ci, że diabeł zaprasza ludzi do wody śmierci, jedynej jaką posiada; oślepia ich rozkoszami i zaszczytami świata; na wędki; przyjemności chwyta ich pozorem dobra. W inny sposób nie mógłby tego uczynić; ludzie schwytać by się nie dali, gdyby nie znajdowali tam czegoś dobrego lub przyjemnego, bo dusza z natury swojej zawsze pragnie dobra.

Prawdą jest, że dusza, oślepiona miłością własną, nie poznaje ani rozróżnia, co jest prawdziwym dobrem, co przynosi pożytek zarazem duszy i ciału. Przeto diabeł w swej złośliwości, widząc, że człowiek ten jest oślepiony zmysłową miłością własną, ukazuje mu liczne i rozmaite grzechy, zabarwione jakąś korzyścią lub dobrem. Każdemu daje wedle jego stanu, wedle wad głównych, do których widzi go najbardziej przysposobionym. Co innego podsuwa człowiekowi świeckiemu, co innego zakonnikowi, co innego prałatom, co innego panom, stosując się do stanu każdego z nich.

Rzekłem ci już o tych, którzy toną w rzece, którzy myślą tylko o sobie, kochają tylko siebie, obrażając tak Mnie; opowiedziałem ci, jaki ich koniec. Teraz pokażę ci, jak się mylą i chcąc uniknąć mąk, wpadają w większe. Zdaje się im, że trudno jest iść za Mną. to jest kroczyć przez most, drogą Słowa, Syna mego i cofają się, bojąc się cierni. A to dlatego, że są oślepieni. Nie wiedzą, nie poznają prawdy, którą ci ukazałem na początku życia twego, kiedyś Mnie prosiła, abym uczynił miłosierdzie światu, wydobywając go z ciemności grzechu śmiertelnego.

Wiesz, że wtedy ukazałem ci siebie w postaci drzewa, którego nie widziałaś ani początku, ani końca. Wiedziałaś tylko, że korzeń jego zjednoczony jest z ziemią: była to natura boska zjednoczona z ziemią waszego człowieczeństwa. U stóp drzewa, jeśli pamiętasz, były krzaki ciernia; od których oddalali się wszyscy ci, co kochali zmysłowość własną i biegli do stosu plewy, który przedstawiał wszystkie uciechy świata. Te plewy miały pozór zboża, lecz były puste i przeto, jak widziałaś, wiele dusz ginęło wśród nich z głodu, a wiele, poznając oszustwo świata, wracało do drzewa i przechodziło przez cierń, to jest przez wybór woli. Wybór ten, zanim się go dokona, wydaje się cierniem na drodze prawdy: jest to nieustanna walka sumienia z jednej strony i zmysłowości z drugiej. Lecz kiedy człowiek przez nienawiść i odrazę do siebie, mężnie postanowi sobie, mówiąc: chcę iść za Chrystusem ukrzyżowanym, przedziera się przez ciernie i znajduje słodycz niewysłowioną, mniejszą lub większą, zależnie od gotowości i gorliwości każdego, jak ci to wyłożyłem.

Wiesz, że rzekłem ci wtedy: Jam jest Bóg wasz niezmienny, który się nie zmienia. Nie odtrącam żadnego stworzenia, które chce przyjść do Mnie.

Objawiłem im prawdę, czyniąc się widzialnym, Ja niewidzialny i ukazałem im, co to jest kochać coś poza Mną. Lecz oni, oślepieni chmurą nieuporządkowanej miłości, nie poznają Mnie, ani siebie. Widzisz, jak błądzą. Wolą umrzeć z głodu, niż przejść trochę cierni.

Nie mogą jednak uniknąć męki: w życiu tym nikt nie jest bez krzyża, chyba ci, co idą drogą górną, nie aby nie spotykali tam mąk, lecz męka jest dla nich pokrzepieniem. Przez grzech, jak rzekłem ci to powyżej, świat zrodził ciernie i kolce; on jest źródłem tej rzeki, morza burzliwego. Przeto dałem wam most, abyście nie utonęli.

Ukazałem ci, jak błądzą ci, co ulegają nieuporządkowanej bojaźni. Jestem ich Bogiem, który się nie zmienia i mam wzgląd nie na osoby, lecz na święte pragnienia. To ukazałem ci pod postacią tego drzewa.

XLIII - O pożytku pokus i jak każda dusza, w swych ostatnich chwilach, widzi przeznaczone jej miejsce chwały lub kary.

Diabeł został wykonawcą sprawiedliwości mojej, ażeby dręczyć dusze, które nędznie Mnie obraziły. Umieściłem go w tym życiu, iżby kusił stworzenia moje, nie aby stworzenia moje zostały zwyciężone, lecz aby triumfowały nad nim i otrzymały ode Mnie chwałę zwycięstwa, dowiódłszy w sobie cnoty. Nikt nie powinien się bać walki z diabłem, czy jego pokusy, bo uczyniłem wszystkich silnymi. Dałem im męstwo woli, umocnionej w krwi Syna mojego. Woli tej żaden diabeł, ani żadna moc stworzenia nie może zmienić. Jest ona wasza, tylko wasza, dana przeze Mnie wraz z jej wolnością.

Przez tę wolność więc możecie rozporządzać wolą, hamować ją lub popuszczać jej cugle, wedle upodobania waszego. Wola jest bronią, którą wkładacie w ręce diabla: jest zaiste nożem, którym on godzi w was, którym was zabija. Lecz jeśli człowiek nie wydaje diabłu tego miecza woli, lo jest, jeśli nie przystaje na pokusy i nalegania jego. nigdy pokusa nie dotknie go i nie uczyni winnym grzechu. Raczej umocni go ona, otwierając oko jego intelektu, aby widział miłość moja, która pozwala mu poznać, że tylko z miłości dopuszczam was kusić, dla doprowadzenia was do cnoty i wypróbowania jej.

Do cnoty dochodzi się jedynie przez poznanie samego siebie i przez poznanie Mnie. Poznanie to zdobywa się przede wszystkim w czasie pokusy. Wtedy człowiek poznaje, że nie istnieje, nie mogąc usunąć mąk i utrapień, których chciałby jednak uniknąć, i poznaje też Mnie w swej woli, którą umacnia dobroć moja, aby nie zgodziła się na te myśli. Widzi, że miłość moja dopuszcza je, bo diabeł jest słaby; sam przez się nic nie może. chyba o ile mu pozwalam. A Ja dopuszczam pokusę z miłości, a nie z nienawiści, dla waszego tryumfu, a nie dla waszej klęski, abyście doszli do doskonałego poznania Mnie i siebie; ażeby cnota wasza przeszła próbę, a wypróbowana być może tylko przez jej przeciwieństwo.

Widzisz więc, że diabli są moimi sługami, aby dręczyć potępionych w piekle, a w tym życiu ćwiczyć i doświadczać cnotę w duszy. Nie aby zamiarem diabła było umacniać was w cnocie, gdyż nie posiada on miłości i chce pozbawić was cnoty; ale tego nie może uczynić, jeśli wy nie chcecie.

Jakaż to głupota człowieka, który sam czyni się słabym, gdy Ja uczyniłem go silnym, i oddaje się w ręce diabłów. Więc chcę, abyś wiedziała, co dzieje się w chwili śmierci z tymi, którzy w życiu poddali się władzy diabła. Nie z musu, bo nikt ich zmusić nie może, jak ci rzekłem, lecz dobrowolnie oddali się w ich ręce i nosili aż do śmierci haniebne jarzmo tej niewoli. W tej ostatniej chwili nie oczekują innego sądu, własne sumienie jest im sędzią i zrozpaczeni rzucają się w potępienie wieczne. U wrót śmierci czepiają się nienawiścią piekła, zanim się tam dostaną.

Inaczej sprawiedliwi, którzy żyli w miłości i umierają w miłości. Gdy nadejdzie koniec życia, jeśli żyli dobrze w cnocie, oświeceni światłem wiary, widzą okiem wiary i doskonałą nadzieją w krwi Baranka dobro, które im przygotowałem, i obejmują je ramionami miłości, ściskając miłośnie Mnie, najwyższe i wieczne Dobro, w tej chwili śmierci. Tak kosztują życia wiecznego, zanim opuszczą powłokę śmiertelną, zanim dusza rozłączy się z ciałem.

Inni, którzy przeżyli życie swoje i doszli do chwili śmierci z miłością ogólna, jako że nie osiągnęli tak wielkiej doskonałości, bo posiadają ją niedoskonale, ci dostępują miłosierdzia mojego przez to samo światło wiary i nadziei, które mieli doskonali. Z powodu jednak swej niedoskonałości, chwytają się miłosierdzia mego. uważając, że miłosierdzie moje jest większe, niż ich winy.

Grzesznicy niegodziwi czynią przeciwnie. Widok miejsca, które jest im przeznaczone, napełnia ich rozpaczą i czepiają się go z nienawiścią, jak się rzekło. Tak jedni, jak i drudzy nie czekają na swój sąd; odchodząc z tego życia każdy otrzymuje miejsce swoje, jak ci rzekłem. Kosztują go i zajmują je, zanim rozstaną się z ciałem w chwili śmierci: potępieni przez nienawiść i rozpacz, doskonali przez miłość, światło wiary i nadzieję krwi, niedoskonali zaś przez miłosierdzie i tę samą wiarę, dochodzą do czyśćca.

XLII - Jak po sądzie powszechnym wzrośnie męka potępionych.

Opowiedziałem ci o godności sprawiedliwych, abyś lepiej zrozumiała nędzę potępionych. Bo drugą ich męką jest widok szczęśliwości sprawiedliwych. Widok ten wzmaga ich kaźń, jak w sprawiedliwych kara potępionych wzmaga radość z dobroci mojej. Bo światłość bardziej uwydatnia ciemność, a ciemność światło. Toteż dla potępionych będzie męką widok szczęśliwych; z przerażeniem czekają ostatniego dnia sądu, gdyż wiedzą, że będzie on dla nich wzmożeniem katuszy.

Istotnie, gdy usłyszą straszliwy głos: Surgite mortui, venite ad iudicium, dusza wróci z ciałem, które w sprawiedliwych będzie uwielbione, a w potępionych udręczone na wieki. Potępieni okryją się wstydem i hańba w obliczu mojej Prawdy i wszystkich błogosławionych. Robak sumienia toczyć wtedy będzie rdzeń drzewa, to jest duszę, i pożerać korę, to jest ciało.

Wypominana im będzie: krew za nich wylana, dzieła duchowe i doczesne miłosierdzia mego, dokonane dla nich przez Syna mojego, ich własne powinnosci względem bliźniego, zapisane w świętej Ewangelii. Oskarżeni będą za okrucieństwa względem bliźniego, za pychę i miłość własna, za rozpustę i chciwość; widok miłosierdzia, którego ode Mnie doznali, srodze zaostrzać będzie naganę.

W chwili śmierci dusza sama słyszy oskarżenie, lecz na sądzie powszechnym odnosić się ono będzie jednocześnie do duszy i ciała; bo ciało było towarzyszem i narzędziem duszy, w czynieniu dobra i zła, wedle tego, co podobało się woli własnej.

Każdy czyn dobry i zły spełniany jest za pośrednictwem ciała. Toteż słusznie, córko moja, dusze wybrane otrzymują chwalę i szczęście nieskończone z swymi ciałami uwielbionymi, aby odebrały nagrodę oboje za trudy, które razem poniosły dla Mnie. Tak samo ciała złych będą dzielić ich męki wieczne, gdyż były narzędziem grzechu.

Odświeżą się więc i wzrosną męki grzeszników, gdy z ciałem staną przed obliczem Syna mojego. Cóż za potępienie ich nędznej zmysłowości i nieczystości, widzieć naturę ludzką w człowieczeństwie Chrystusa, zjednoczoną z czystością mego bóstwa. Ujrzą tę glinę Adama, z której uczyniona jest natura wasza, wyniesioną ponad wszystkie chóry aniołów, gdy oni pogrążeni będą przez btędy swoje w głębokości piekła.

Ujrzą szczodrobliwość i miłosierdzie jaśniejące w błogosławionych, którzy otrzymali owoc krwi Baranka; ujrzą wszystkie cierpienia, które znieśli i które zdobią ich ciała, jak haft suknię, nie przez moc ciała, lecz jako skutek petni duszy, która odbija w ciele nagrodę swych trudów, gdyż było ono towarzyszem jej w pełnieniu cnoty. Jak twarz człowieka odbija się w zwierciadle, tak w ciele prześwieca owoc trudów w sposób, jak ci to rzekłem.

Patrząc na taką godność, której są pozbawieni, ci mieszkańcy ciemności czują, że rośnie ich męka i wstyd, gdyż na ciele ich udręczonym i umęczonym zjawia się piętno niegodziwości, które popełnili. Wtedy na głos straszliwy, który usłyszą:

Idźcie przeklęci w ogień wieczny (Mt 25,41), pójdzie ich dusza wraz z ciałem, otoczona całym zaduchem ziemi, żyć z diabłami, bez pociechy nadziei, każda na swój sposób, wedle miary i rozmaitości popełnionych grzechów. Skąpy, pogrążony w smrodzie chciwości, płonąć będzie w ogniu wraz z dobrami tego świata, które tak niegodziwie pokochał. Okrutnik płonąć w nim będzie z swym okrucieństwem; rozpustnik ze swą rozpustą i niecnymi pożądaniami; niesprawiedliwy ze swymi niesprawiedliwościami; zawistny i zawzięty na bliźniego ze swą nienawiścią. Ta nieuporządkowana miłość własna, sprzęgnięta z dumą, z której wyszły wszystkie złości, będzie palić i zadawać im mękę nieznośną; tak wszyscy będą ukarani. Każdy na swój sposób, zarazem na duszy i ciele.

Oto nędzny koniec tych, którzy idą drogą dolną, przez rzekę, nie odwracając się, aby poznać swoje winy i prosić o moje miłosierdzie. Tak dochodzą do bramy kłamstwa, bo idą za nauką diabła, który jest ojcem kłamstwa, i diabeł jest sam bramą, przez którą dochodzą do potępienia wiecznego, jak ci rzekłem powyżej.

Natomiast wybrani, synowie moi, idąc drogą górną, przez most, kroczą droga prawdy, a prawda ta sama jest bramą. Przeto rzekła moja Prawda: Nikt nie przychodzi do Ojca mego, jeno przeze Mnie (J 14,6). On jest bramą i drogą, którą trzeba iść, aby przyjść do Mnie, morza pokoju.

I przeciwnie, ci, którzy szli za kłamstwem, doszli do wód śmierci. Ślepcy i szaleńcy! Tam wzywa ich diabeł, a oni nie spostrzegają tego, gdyż stracili światło wiary. Diabeł zda się mówić do nich: „Kto pragnie wody śmierci, niech przyjdzie do mnie, a ja go napoję".

XLI - O chwale błogosławionych.

Dusza sprawiedliwa, która kończy życie w miłości, związana jest miłością. Nie może wzrastać w cnocie, bo minął czas. Lecz może zawsze kochać z tą miłością, z jaką przychodzi do Mnie i tą miarą będzie jej odmierzone. Zawsze pragnie Mnie, i zawsze Mnie kocha, i pragnienie jej nie jest nigdy daremne; czuje głód i jest nasycona; nasycona czuje jeszcze głód; i unika w ten sposób niesmaku przesytu, jak i męki głodu.

W miłości radują się wybrani moi wiecznym widokiem moim; uczestniczą w dobru, które mam w sobie i którego udzielam wedle miary jego; tą miarą jest stopień miłości, z jaką przyszli do Mnie. Ponieważ trwali w miłości mojej i w miłości bliźniego i są zjednoczeni przez miłość czy to ogólną, czy szczególną, które wypływają z tejże samej miłości, radują się i weselą, poza dobrem, które wszyscy posiadają wspólnie, również szczęściem innych, uczestnicząc przez miłość, w dobru drugiego. Święci radują się i weselą z aniołami, wśród których są umieszczeni wedle stopni i jakości cnót, jakie głównie uprawiali na świecie, związani z sobą węzłem miłości. Uczestniczą też szczególnie w szczęściu tych, których kochali czulej na ziemi, osobliwą miłością. Przez miłość tę wzrastali w łasce i cnocie i pobudzali jeden drugiego do stwierdzania chwały i sławy imienia mego w sobie i w bliźnim. Tej miłości nie utracili w życiu wiecznie trwającym, przeciwnie, uczestnicząc coraz ściślej i z większą obfitością jeden w miłości drugiego, pomnażają dobro powszechne.

Nie chciałbym, abyś myślała, że tym dobrem szczególnym radują się tylko sami między sobą. Tak nie jest; uczestniczą w nim wszyscy szczęśliwi mieszkańcy nieba, wszyscy umiłowani synowie moi i cała natura anielska. Gdy dusza dochodzi do życia wiecznego, wszyscy uczestniczą w dobru tej duszy, jak i ta dusza w dobru wszystkich. Nie aby ich czy jej czara mogła się zwiększyć, lub też musiała być dopełniona, bowiem jest pełna i zwiększyć się nie może, lecz czują radość, upojenie, zachwyt, wesele, które odświeżają się w nich na widok tej duszy. Widzą, że przez moje miłosierdzie wzniesiona została z ziemi w pełni łaski, radują się we Mnie dobrem tej duszy, które otrzymała przez moją dobroć.

I dusza ta jest szczęśliwa we Mnie i w duszach, i w duchach błogosławionych, widząc i poznając w nich piękność i słodycz mojej miłości. Wszystkie pragnienia ich wołają w obliczu moim o zbawienie całego świata. Życie ich skończyło się w miłości bliźniego, nie utracili tej miłości. Przeszli z nią przez bramę, którą jest Jednorodzony Syn mój (por. J 10,7.9), jak ci to poniżej opowiem: związani są tym węzłem miłości, w którym zakończyli życie i trwają w nim wiecznie.

Są tak zgodni z wolą moją, że mogą chcieć tylko to, czego Ja chcę; wolna wola ich tak jest związana węzłem miłości, że gdy minie czas, stworzenie obdarzone rozumem, które umiera w stanie łaski, nie może już grzeszyć. Wola ich tak bardzo jest zjednoczona z moja, że gdy ojciec lub matka widzą syna w piekle, gdy syn widzi w piekle ojca i matkę, nie martwią się tym, są nawet radzi widząc, że są ukarani, jako nieprzyjaciele moi. Nic nie może poróżnić ich ze Mną; wszystkie pragnienia ich są spełnione.

Pragnieniem błogosławionych jest widzieć chwałę moją w was podróżnych pielgrzymach, którzy zawsze biegniecie do kresu śmierci. Pragnąc chwały mojej, pragną zbawienia waszego, przeto zawsze modlą się do Mnie za was. Pragnienie to spełniam, choć tam, gdzie wy ciemni nie wierzgacie przeciwko miłosierdziu mojemu.
Pragną też odzyskać swe ciało. Choć nie posiadają go obecnie, nie martwią się tym; radują się z góry pewnością, że posiędą je kiedyś. To, że go obecnie nie posiadają, nie smuci ich i nie umniejsza ich szczęśliwości. Nie doznają z tego powodu cierpienia.

Nie myśl, że szczęśliwość ciała po zmartwychwstaniu przysporzy szczęśliwości duszy. Wynikałoby z tego, że dopóki dusza jest oddzielona od ciała, posiada szczęśliwość niedoskonałą. To być nie może, gdyż nie brak jej niczego do doskonałości. Nie ciało czyni duszę szczęśliwą, lecz dusza darzy ciało szczęśliwością; ona wzbogaci je własną obfitością, gdy w ostatni dzień sądu przyodzieje się własnym ciałem, które zrzuciła.

Jak dusza jest nieśmiertelna, jak została utrwalona i ustalona we Mnie, tak ciało przez to zjednoczenie staje się nieśmiertelne; straciwszy swą ciężkość staje się subtelne i lekkie. Tedy wiedz, że ciało przyjęte do chwały przeszłoby poprzez mur; ani ogień, ani woda nie wyrządzi mu szkody; nie swą własną siłą, lecz siłą pochodzącą z duszy, będącą darem mej łaski, udzielonym przez mą niewysłowioną miłość, która kazała Mi ją stworzyć na obraz i podobieństwo moje.

Oko intelektu twego nie zdoła zobaczyć, ani ucho twoje usłyszeć, ani język twój opowiedzieć, ani serce pomyśleć, jak wielkie jest dobro wybranych (por. l Kor 2,9).

Jakaż rozkosz dla nich widzieć Mnie, który jestem wszelkim dobrem. O jaką radość czuć będą posiadłszy uwielbione ciało. Dobra tego dostąpią dopiero na sądzie powszechnym, lecz teraz nie czują cierpienia. Niczego nie brak im do szczęśliwości, dusza jest petna w sobie; ciało będzie uczestniczyć w tej szczęśliwości, jak ci rzekłem.

Cóż ci rzec o dobru, którego doznawać będą ciała uwielbione w uwielbionym człowieczeństwie Jednorodzonego Syna mojego, dającym wam pewność waszego zmartwychwstania. Radować się będą na widok Jego ran zawsze świeżych, na widok blizn zawsze otwartych w Jego ciele, które wołają ustawicznie o miłosierdzie dla was do Mnie, najwyższego i wiecznego Ojca. Wszyscy weselić się będą podobieństwem z Nim. Oko ich będzie podobne do Jego oka, ręce ich do Jego rąk, całe ich ciało do ciała słodkiego Słowa, Syna mojego. Będąc we Mnie, będą w Nim, który jest jednym ze Mną. Oko ich ciała będzie rozkoszować się w uwielbionym człowieczeństwie Słowa, Jednorodzonego Syna mojego.

Czemuż to? Bo życie ich skończyło się w umiłowaniu mej miłości i przeto miłość ich trwać będzie wiecznie. Nie aby mogli zdziałać jeszcze coś dobrego, lecz znajdują radość w tym, co uczynili. To znaczy, że nie mogą dokonać żadnego czynu zasługującego, za który mogliby oczekiwać nagrody. Bo tylko w tym życiu zdobywa się zasługę lub grzeszy się, według użytku, jaki podoba się komu uczynić z wolnej woli.

Ci nie czekają ze strachem sądu Bożego, lecz z weselem. Oblicze Syna mojego nie wydaje się im strasznym, ani pełnym nienawiści, gdyż zmarli pełni miłości dla Mnie i życzliwości dla bliźniego.

Widzisz więc, że oblicze Jego nie zmieni się w sobie, kiedy On przyjdzie z majestatem moim sądzić świat, lecz zmieni się dla części tych, którzy będą przez Niego sądzeni. Potępionym ukaże się pełen nienawiści i surowości, zbawionym pełen miłości i miłosierdzia.

XL - Jak potępieni nie mogą pragnąć żadnego dobra.

Tak wielka jest nienawiść, którą żywią, że nie mogą chcieć ani pragnąć żadnego dobra. Nieustannie mi bluźnią. A wiesz, czemu nie mogą pragnąć dobra? Bo wraz z życiem człowieka kończy się wolna wola. Stracili czas dany im do zdobycia zasług. Nie mogą na nic zasłużyć.

Duszę tych, co zmarli w nienawiści, obarczeni winą grzechu śmiertelnego, sprawiedliwość boska trzyma w pętach nienawiści i dusza ich trwa zawsze uparcie w złości, którą nosi w sobie, trawiąc się sama. Ciągle rosną jej męki, a zwłaszcza męki pochodzące od tych, których potępienia była przyczyną. Przypomnij sobie tego potępionego bogacza, który prosił o łaskę, aby Łazarz poszedł do braci jego, pozostałych na świecie i zawiadomił ich o jego mękach. Nie uczynił tego z miłości ani ze współczucia dla braci, bo był pozbawiony miłości i nie mógł pragnąć dobra, ani mojej chwały, ani ich zbawienia. Bo jak ci rzekłem, potępieni nie mogą uczynić nic dobrego bliźniemu i bluźnią Mi; życie ich skończyło się w nienawiści do Mnie i do cnoty.

Więc czemu to uczynił? Uczynił to, gdyż był najstarszy z nich i wychował ich w niegodziwościach, w których żył. Tak, był przyczyną ich potępienia i widział, że pogorszy się jego kara; gdy będą dzielić z nim męki tam, gdzie dusze trawią się wiecznie nienawiścią, bo w nienawiści skończyło się ich życie.

XXXIX - O trzecim napomnieniu, które nastąpi w dzień sądu.

Pozostaje opowiedzieć ci o trzecim napomnieniu, w ostatnim dniu sądu. Rzekłem ci już o dwóch pierwszych; teraz, abyś poznała, jak bardzo człowiek się myli, opowiem ci o trzecim, to jest o sądzie powszechnym, gdzie odnawia się i wzrasta cierpienie biednej duszy przez zjednoczenie jej z ciałem, pod nieznośnym potępieniem, które przygniata ją pomieszaniem i wstydem.

Wiedz, że w ostatnim dniu sądu, gdy Słowo, Syn mój przyjdzie w boskim Majestacie, aby oskarżyć świat boską mocą, nie przyjdzie ubożuchny, jak wtedy, gdy się urodził z łona Panny w stajni, wśród zwierząt, lub kiedy umarł pomiędzy dwoma łotrami.

Wtedy ukryłem moc moją w Nim, pozwalając, aby znosił cierpienia i męki jako człowiek: Jakoby boska natura moja oddzieliła się od natury ludzkiej, lecz pozwoliłem Mu cierpieć jako człowiekowi, aby zadość uczynić za winy wasze.

Nie tak przyjdzie w ostatniej chwili. Przyjdzie z mocą sądzić świat, we własnej osobie. Odda każdemu, co należy i nie będzie stworzenia, które by nie zaznało bojaźni (por. Mt 24,30).

Nędznych potępieńców przejmie widok Jego tak wielką męką i tak wielkim przerażeniem, że język nie byłby zdolny wypowiedzieć tego. Sprawiedliwych natchnie czci pełną bojaźnią zmieszaną z weselem. Nie aby miał zmienić oblicze swoje, bo jest niezmienny; niezmienny według natury boskiej, przez którą jest jednym ze mną i niezmienny według natury ludzkiej, odkąd przywdział chwałę zmartwychwstania. Lecz strasznym okaże się oczom potępieńca, gdyż ten widzieć Go będzie wzrokiem przerażenia i mroku, jaki nosi w sobie.

Oko chore widzi tylko ciemności w słońcu, które jest tak jasne, podczas gdy oko zdrowe widzi w nim światło. Nie jest to wina słońca, że jest inne dla ślepego, a inne dla widzącego, lecz wina oka, które jest chore. Tak też potępieni ujrzą Syna mego w ciemności, we wstydzie i w nienawiści, nie z winy mego boskiego Majestatu, w którym przyjdzie sądzić świat, lecz z winy swojej.

XXXVIII - O czterech głównych udrękach potępionych, skąd wynikają wszystkie inne, a w szczególności o brzydocie diabła.

Córko, język nie jest zdolny wypowiedzieć mąk tych nieszczęsnych dusz. Jak wiesz, są trzy główne występki: pierwszym jest miłość własna, z której wynika; drugim wysokie mniemanie o sobie, a z niego rodzi się trzeci, to jest pycha z niesprawiedliwością, okrucieństwem i wszystkimi innymi niegodziwymi i nieczystymi grzechami, które z nich wypływają. Istnieją też w piekle cztery główne kary, z których wynikają wszystkie inne męki.

Pierwszą jest, że potępieni są pozbawieni mojego widoku, co jest tak wielką męką, że, gdyby to było dla nich możliwe, woleliby cierpieć ogień i srogie udręki, ciesząc się mym widokiem, niż nie czuć mąk, a nie widzieć Mnie.

Tę mękę wzmaga druga, robak sumienia, który ciągle toczy, gdy widzą, że z powodu swej winy są pozbawieni Mnie i obcowania z aniołami, i zasłużyli na towarzystwo diabłów, by paść się ich widokiem.

Ten widok diabła, który jest trzecią męką, podwaja wszystkie cierpienia. Oglądając Mnie, święci ciągle się radują, odnawiając ustawicznie przez swe wesele owoc swych trudów, które ponieśli dla Mnie z takim bogactwem miłości i wzgardą dla siebie samych. Przeciwnie ci nieszczęśliwi odnawiają swe męki na widok diabła, bo widząc go, poznają lepiej siebie, i lepiej rozumieją, że przez swój grzech zasłużyli na te kary. Wtedy robak sumienia bardziej ich toczy, i pali jak ogień, który nie ustaje nigdy (por. Iz 66,24).

Jeszcze większą męką jest im to, że widzą go we własnej postaci jego, która jest tak straszliwa, że żadne serce ludzkie nie może sobie jej wyobrazić. Pamiętasz, gdy na krótką chwilę, był to dosłownie moment, ukazałem ci go w jego własnej postaci, i gdy wróciłaś do siebie, oświadczyłaś, że wolałabyś raczej iść drogą ognistą aż do ostatniego dnia sądu, niż patrzeć nań dłużej. Mimo wszystko, co widziałaś, nie wiesz jeszcze dobrze, jak jest straszliwy; bo przez boską sprawiedliwość ukazuje się straszniejszym duszy, która jest Mnie pozbawiona, i to więcej lub mniej, zależnie od wielkości grzechu człowieka.

Czwartą męką jest ogień. Ogień ten pali a nie trawi. Istnienie duszy nie może się strawić, bo nie jest ona rzeczą materialną, którą by ogień mógł zniszczyć. Jest bezcielesna. Lecz Ja, przez boską sprawiedliwość, dopuszczam, aby ogień palił dusze boleśnie, aby dręczył je nie niszcząc, aby gnębił je, zadając im największe cierpienia, w rozmaity sposób, wedle rozmaitości grzechów, bardziej lub mniej, zależnie od wielkości winy.

Do tych czterech mąk dochodzą wszystkie inne, a wśród nich zimno, gorąco i zgrzytanie zębów. Otóż tak nędznie karani są ci, którzy zganieni po raz pierwszy w ciągu życia za sąd i niesprawiedliwość, nie poprawiwszy się usłyszeli drugą naganę w godzinie śmierci, a nie chcieli pokładać nadziei we Mnie, żałować wyrządzonej Mnie obrazy, bolejąc tylko z powodu grożącej im kary. Ci otrzymali śmierć wieczną.

XXXVII - O drugim napomnieniu, w którym człowiek przekonany jest o niesprawiedliwości i fałszywym sądzie w ogólności i w szczególności.

To drugie napomnienie, najdroższa córko, zjawia się w ostatniej godzinie, gdy już nie ma ratunku. Człowiek znajduje się u wrót śmierci i wtedy budzi się robak sumienia, którego nie czuł, oślepiony przez miłość własną; lecz teraz, w chwili śmierci, gdy człowiek widzi, że nie może ujść rąk moich, robak zaczyna go toczyć wyrzutami z powodu tak wielkiego zła, do którego przywodzą duszę grzechy.

Gdyby dusza ta miała światło, którego potrzeba, aby poznać winę swą i bolała nad nią, nie z powodu męki piekielnej, która po niej następuje, lecz dlatego, że obraziła Mnie, który jestem najwyższą i wieczną dobrocią, jeszcze znalazłaby miłosierdzie.

Lecz jeśli przekroczyła próg śmierci bez światła, tylko z wyrzutami sumienia, bez nadziei w krwi, przejęta własnym cierpieniem, bolejąc nad swą zgubą, a nie z powodu obrazy mojej: dochodzi do potępienia wiecznego. Wtedy sprawiedliwość moja oskarża ją surowo za niesprawiedliwość i fałszywy sąd, nie tylko w ogólności za niesprawiedliwości i fałszywe sądy, których używała we wszystkich działaniach swoich, lecz także i przede wszystkim za szczególną niesprawiedliwość, którą popełniła w tej ostatniej chwili i za fałszywy sąd, który wydała, uważając, że nędza jej jest większa, niż miłosierdzie moje.

Oto grzech niewybaczalny, ani w tym życiu, ani w przyszłym. Dusza odtrąciła miłosierdzie moje, wzgardziła nim i grzech ten jest cięższy, niż wszystkie inne grzechy, które popełniła (por. Mt 12,31-32). Toteż rozpacz Judasza była bardziej obraźliwa dla Mnie i boleśniejsza dla Syna mojego, niż jego zdrada. Więc dusza jest oskarżona za ten fałszywy sąd, że uważała grzech swój za większy, niż moje miłosierdzie i przeto jest karana z szatanami i dręczona wiecznie z nimi.

Jest też oskarżona o niesprawiedliwość, którą popełnia wtedy, gdy boleje bardziej z powodu swojej zguby, niż mojej obrazy. Popełnia istotnie niesprawiedliwość, bo nie oddaje Mi tego, do czego mam prawo, ani sobie tego, co do niej należy. Mnie winna oddawać miłość i gorycz ze skruchą serca, którą winna ofiarować w obliczu moim za zadaną mi obrazę. A ona czyni przeciwnie, daje sobie całą miłość, współczuje tylko z sobą, boleje tylko z powodu kary, którą ściągnął na nią grzech.

Jakoż widzisz, że popełnia podwójną niesprawiedliwość i przeto jest karana razem za jedną i drugą. Ponieważ wzgardziła miłosierdziem moim, Ja, przez sprawiedliwość moją, potępiam ją razem z okrutną jej sługą, zmysłowością, i z okrutnym tyranem, diabłem, którego stała się niewolnicą, poświęcając służbie jego własną zmysłowość, i wydaję ich razem na męki i udręczenia, jak razem Mnie obrazili. Dręczona będzie przez moje sługi, diabły, którym kazała sprawiedliwość moja karać złoczyńców.

XXXVI - Gdzie mowa o przypowieści Chrystusa: Poślę Pocieszyciela, który przekona świat o niesprawiedliwości i fałszywym sądzie; i jak jedno z tych napomnień jest ustawiczne.

Są trzy napomnienia. Pierwsze było dane, gdy Duch Święty zstąpił na uczniów. Zostali oni, jak rzekłem, umocnieni mocą moją, oświeceni mądrością umiłowanego Syna mojego, otrzymali wszystko w pełni Ducha Świętego. Wtedy to Duch Święty, który jest jednym ze Mną i z Synem moim, napomniał świat, przez usta uczniów, nauką mej Prawdy. Oni i wszyscy inni, którzy pochodzą od nich, idąc za prawdą od nich usłyszaną, napominają świat.Jest to ustawiczne napomnienie, które daję światu, za pośrednictwem Pisma Świętego i sług moich, na których języki spływa Duch Święty, gdy zwiastują prawdę; podobnie szatan wchodzi w usta sług swoich, to jest tych, którzy przechodzą przez rzekę, niegodziwie.

Słodkie to napomnienie daję ustawicznie, przez bardzo wielką miłość, jaką żywię dla zbawienia dusz. Nikt nie może rzec: Nie znalazłem nikogo, kto by mnie napomniał, gdyż wszystkim objawiłem prawdę, wszystkich nauczyłem, gdzie jest cnota, a gdzie jest grzech. Ukazałem im owoc cnoty i zgubne skutki grzechu, aby dać im miłość i bojaźń świętą, ukochanie cnoty i nienawiść grzechu. Nie przez anioła objawiłem im tę naukę prawdy, aby nie mogli rzec: Anioł jest duchem szczęśliwym, nie może zgrzeszyć, i nie czuje, jak my, udręczeń cielesnych, ani brzemienia ciała. Nie zostawiłem im tej wymówki. Nauka ta została im dana przez moją Prawdę, Słowo wcielone w śmiertelne ciało wasze.

Kim więc są ci, którzy poszli za tym Słowem? Są to stworzenia śmiertelne, jak wy, podległe cierpieniom, jak wy, doznające buntu ciała przeciw duchowi. Zarówno chwalebny Paweł, mój herold, jak wielu innych świętych, byli dręczeni przez różne rzeczy. Udręczenia dopuszczałem i dopuszczam zawsze, dla wzmożenia łaski i postępu cnoty w ich duszach. Tak więc święci urodzili się z grzechu, jak wy, żywili się tym samym pokarmem, co wy, a Ja dziś, jak wtedy, jestem tym samym Bogiem. Nie osłabła i nie może osłabnąć moc moja. Zawsze mogę, chcę i umiem wesprzeć tego, kto prosi Mnie o pomoc. Człowiek wzywa pomocy mojej, kiedy wychodzi z rzeki i przechodzi przez most, idąc za nauką mej Prawdy.

Toteż nie mają ludzie wymówki, bo ustawicznie napominam ich i ukazuję im prawdę. Jeśli nie poprawią się, póki czas, będą potępieni w drugim napomnieniu, które im dam w ostatniej godzinie śmierci, gdy sprawiedliwość moja zawoła: Surgite mortui, venite ad iudicium. To jest: ty, który umarłeś dla łaski i umarłeś śmiercią ciała, wstań i pójdź przed oblicze najwyższego Sędziego z niesprawiedliwością twą, z fałszywym sądem twoim, ze zgaszonym światłem wiary, światłem, które otrzymałeś płonące na chrzcie świętym i które zgasiłeś wiatrem pychy i próżności serca. Z serca twego uczyniłeś żagiel dla wiatrów przeciwnych twemu zbawieniu. Z żaglem miłości własnej rozpiętym na wiatr pochlebstwa płynąłeś rzeką rozkoszy i dostatków świata oddając się dobrowolnie pokusom ułomnego ciała i sidłom diabła. Dmąc w żagiel twej własnej woli diabeł powiódł cię drogą dolną, czyli rwącą rzeką, i doprowadził cię z sobą do potępiania wiecznego.

XXXV - Jak przez te i inne błędy wpada się w fałszywy sąd, i o niegodziwości, do której się przez to dochodzi.

Przez ten fałszywy sąd, przez ten jad zawiści i pychy zostały spotwarzone i niesprawiedliwie osądzone czyny Syna mego. Fałsz i kłamstwo rzekły: Ten czyni przez Belzebuba (Mt 12, 24). Tak samo ci niegodziwcy, opanowani przez miłość własną, przez nieczystość, przez pychę, przez chciwość, zakorzenieni przez zawiść w przewrotności swego sądu, zniecierpliwieni przeszkodami i oślepieni wszystkimi grzechami, które popełniają, zawsze się gorszą ze Mnie i ze sług moich twierdząc, że spełniają oni cnotliwe czyny przez obłudę. Ponieważ serce ich jest zgniłe, a smak zepsuty, przeto rzeczy dobre wydają się im złymi, a złe, nieuporządkowane życie wydaje się im dobrym.

O ślepoto ludzka! O człowiecze, jak mało zważasz na godność swoją! Byłeś tak wielki, a stałeś się tak mały! Z pana stałeś się niewolnikiem najlichszej władzy, jaka być może, bo stałeś się sługą i niewolnikiem grzechu; stałeś się podobny do tej rzeczy, której służysz. Grzech jest niczym, więc ty stałeś się niczym. Odebrałeś sobie życie, a zadałeś śmierć.

To życie i ta władza były wam dane przez Słowo Jednorodzonego Syna mego, który jest chwalebnym mostem. Byliście niewolnikami szatana, a on uwolnił was z tej niewoli. Stał się sam niewolnikiem, aby oswobodzić was z niewoli. Nakazał sobie posłuszeństwo, aby zniszczyć nieposłuszeństwo Adama; poniżył się aż do haniebnej śmierci na krzyżu, aby zawstydzić pychę. Przez swą śmierć zniszczył wszystkie występki, aby nikt nie mógł rzec: ten grzech pozostał i nie został ukarany i przekuty męką. Bo rzekłem ci powyżej, że z ciała Jego uczyniłem kowadło. Wszystkie środki zostały dane ludziom, aby uszli śmierci wiecznej, a oni wzgardzili krwią i zdeptali ją nogami nieuporządkowanego pragnienia.

Oto niesprawiedliwość, oto fałszywy sąd, za który świat jest upomniany, i o którym będzie przekonany w ostatni dzień sądu.

To chciała rzec Prawda moja, mówiąc: Poślę Pocieszyciela, który przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie (J 16,8). Został przekonany wtedy, gdy zesłałem Ducha Świętego na apostołów.

XXXIV - Jak owocem innych, którzy dzierżą władzę, jest niesprawiedliwość.

Są inni, którzy wysoko noszą głowę, ponieważ są panami i władcami, lecz w sprawowaniu tej władzy są chorążymi niesprawiedliwości: niesprawiedliwości względem Mnie, Boga swego, niesprawiedliwości względem bliźniego i niesprawiedliwości względem siebie samych.

Niesprawiedliwi są względem siebie nie wywiązując się z powinności, którą mają co do siebie, aby być ludźmi cnotliwymi. Niesprawiedliwi są względem Mnie, gdyż są obowiązani oddawać cześć i chwałę imieniu memu, a nie czynią tego, co powinni. Jak złodzieje kradną to, co jest moje i oddają własnej słudze, swej zmysłowości. Popełniają niesprawiedliwość względem Mnie i względem siebie, tak ślepi i ciemni, że nie poznają Mnie w sobie.

A wszystko to przez miłość własną, tak jak postąpili Żydzi i słudzy Zakonu, którzy dali się zaślepić zawiści i miłości własnej i nie poznali prawdy Jednorodzonego Syna mego. Dlatego uchybili powinności poznania Prawdy wiecznej, która była wśród nich, jak rzekła moja Prawda, mówiąc: Królestwo Boże w was jest (Łk 17,21). Lecz nie poznali Go: czemu? Ponieważ, wedle tego co rzekłem, stracili światło rozumu, i dlatego nie spełnili obowiązku oddając cześć i chwałę Mnie i Jemu, który był jednym ze Mną. W ślepocie swej popełnili niesprawiedliwość prześladując Go i zadając Mu liczne zniewagi aż do śmierci na krzyżu.

Tak to ci wielcy panowie popełniają niesprawiedliwość względem Mnie i względem siebie. Niesprawiedliwi są też względem bliźniego swego, sprzedając ciała poddanych swoich i każdego, kto wpadnie im w ręce.

Przez te i inne błędy wpadają w fałszywe sądy, jak ci to poniżej rozwinę. Zawsze się gorszą "mymi dziełami, które są wszystkie sprawiedliwe i zaprawdę wszystkie są natchnione przez miłość i miłosierdzie.

XXXIII - O skąpstwie i o szkodach, któe z niego wynikają.

Inni rodzą owoc ziemi. Są to chciwi skąpcy. Czynią jak kret, który żywi się ziemią aż do śmierci. Kiedy przyjdzie śmierć, nie ma dla nich ratunku. Ci, przez skąpstwo swe, gardzą szczodrobliwością moją, sprzedając czas bliźniemu swemu. Są to lichwiarze, którzy uciskają i okradają bliźniego, ponieważ w czynieniu swego miłosierdzia nie zachowali w pamięci miłosierdzia mojego. Gdyby o nim pamiętali, nie byliby tak okrutni dla siebie i bliźniego. Mieliby litość i miłosierdzie dla siebie, spełniając cnoty, i dla bliźniego, służąc mu miłościwie.

O ileż zła wynika z tego przeklętego grzechu! Ileż mężobójstw, kradzieży, rabunków, niedozwolonych zysków, okrucieństw serca i niesprawiedliwości względem bliźniego. Grzech ten zabija duszę i czyni ją niewolnicą bogactw; nie stara się ona już chować przykazań Bożych. Skąpy nie kocha nikogo, chyba że dla własnej korzyści.

Ta wada wynika z pychy i żywi pychę: jedna z drugiej się wywodzi, bo dba zawsze tylko o siebie. Oba te występki wspomagają się wzajemnie i tak wpada się ze złego w gorsze przez nędzną pychę, która żyje pozorami. Jest ona ogniem, który zawsze rodzi dym próżnej chwały i próżności serca, chlubiącego się tym, co nie jest jego. Jest ona pniem, mającym liczne gałęzie, z których główną jest sława własna, a z tej wypływa chęć, aby być czymś więcej, niż inni. Pod wpływem tej chęci serce przestaje być szczere i szlachetne, staje się obłudne i kłamliwe. Język mówi co innego, niż kryje się w sercu; i zataja prawdę i głosi kłamstwo dla korzyści własnej. Występek ten rodzi zawiść, robaka, który toczy serce i nie pozwala mu cieszyć się dobrem własnym ani cudzym.

Jakże niegodziwcy żyjący w takiej podłości, mieliby dać coś z mienia swego ubogim, kiedy sami okradają innych? Jakże mają wyciągnąć nieczystą swą duszę z bagna, kiedy sami ją w nie wtrącają? Niekiedy dochodzą nawet do takiego zezwierzęcenia, że nie baczą na swe dzieci i krewnych i wciągają ich w wielką nędzę. A jednak miłosierdzie moje znosi ich i nie każe pożreć ich ziemi, bo chcę, aby naprawili winy swoje.
Jakże więc oddadzą życie dla zbawienia dusz, jeśli odmawiają mienia? Jakże dadzą miłość jeśli sami trawią się zawiścią?

O nędzne występki, które niszczą niebo duszy. Niebem nazywam duszę, gdyż stworzyłem ją niebem, gdzie zamieszkałem z łaski, ukrywając się wewnątrz niej, i obierając w niej mieszkanie przez miłość. Teraz odeszła ode Mnie, jak cudzołożnica, kochając siebie, stworzenia i rzeczy stworzone bardziej, niż Mnie. Z siebie uczyniła sobie boga i prześladuje Mnie licznymi i różnymi grzechami. A wszystko to czyni, ponieważ nie pamięta o dobrodziejstwie krwi wylanej z tak wielkim ogniem miłości.

XXXII - Jak owoce tego drzewa są rozmaite, jak grzechy; a najpierw o grzechu cielesnym.

Owoce tego drzewa, które zadają śmierć, są tak rozmaite, jak same grzechy. Niektóre służą za pokarm zwierzętom; popełniają je ludzie, którzy tarzają się ciałem i duchem jak świnie w błocie rozkoszy cielesnych. O duszo podła, gdzie twoja godność? Byłaś stworzona siostrą aniołów, teraz stałaś się szpetnym zwierzęciem. Tak wielka jest nędza tych grzeszników, że nie tylko Ja, który jestem samą czystością, znieść ich nie mogę, lecz nawet diabli, których stali się przyjaciółmi i sługami, nie mogą patrzeć na popełnianie tak wielkiej sprośności.

Żaden grzech nie jest tak obrzydliwy i nie gasi bardziej światła intelektu człowieka. Sami filozofowie — nie przez światło łaski, której nie mieli, lecz przez światło, które im dała natura — poznali, że grzech ten zaciemnia umysł, i przeto przestrzegali czystości i wstrzemięźliwości, by lepiej się oddawać studiom. Tak samo zrzekali się bogactw, aby troska o nie nie zajmowała im serca. Nie czyni tak ciemny i fałszywy chrześcijanin, który stracił łaskę przez grzech.

XXXI - O niegodności tych, którzy przechodzą przez rzekę, popod mostem; i jak duszę, która idzie tą drogą, Bóg nazywa martwym drzewem, które tkwi korzeniami w czterech występkach głównych.

Potem, gdy owa dusza przez te słowa rozszerzyła nieco serce w miłosierdziu Bożym, pokornie czekała na spełnienie obietnicy. I Bóg zabierając znów głos. rzekł:

Najdroższa córko, mówiłaś wobec Mnie o miłosierdziu moim, bo dałem ci go skosztować i zobaczyć w słowie, które ci rzekłem, mówiąc: "Są to grzesznicy, za których, proszę was, módlcie się do Mnie!" Lecz wiedz, że miłosierdzie moje względem was jest bez porównania większe, niż widzisz, bo widzenie twoje jest niedoskonałe i skończone, a miłosierdzie moje jest doskonałe i nieskończone. Więc nie można tu czynić porównania, chyba tak. jak się porównuje rzecz skończoną z nieskończoną.

Chciałem, abyś skosztowała tego miłosierdzia, a także godności człowieka, którą ci powyżej ukazałem, abyś lepiej poznała okrucieństwo i podłość ludzi niegodziwych, którzy obierają drogę, dołem. Otwórz oko intelektu i spójrz na tych, co dobrowolnie toną i zobacz, w jaką niegodność popadli przez winy swoje.

Przede wszystkim stali się, słabi, a to przez to, że poczęli grzech śmiertelny w duchu swoim potem go urodzili i stracili życie laski.

Jak zmarły niezdolny jest do żadnego czucia, i sam może się, poruszać tylko wtedy, jeśli ktoś inny go podniesie, lak samo ci, co utonęli w rzece nieuporządkowanej miłości świata, umarli dla laski. A ponieważ są martwi, pamięć ich nie zachowuje wspomnienia miłosierdzia mego, oko ich intelektu nie widzi ani poznaje mej prawdy, gdyż czucie ich zamarło, to jest, że duch stawia sobie przed oczy tylko siebie z martwą miłością własnej zmysłowości. Wola ich także zamarła dla woli mojej, bo kocha tylko rzeczy martwe.

Gdy umarły te trzy władze, wszystkie ich uczynki, czy to zewnętrzne, czy wewnętrzne, są martwe co do łaski. Więc już nie mogą się obronić od nieprzyjaciół swoich, ani pomóc sobie samym, chyba że Ja sam im pomagam. Prawdą jest, że ten martwy zachował jeszcze swą wolną wolę, i dopóki bawi on w ciele śmiertelnym, ilekroć zażąda mojej pomocy, może ją otrzymać; lecz sam, przez siebie nie osiągnie nic nigdy.

Stał się nieznośnym dla samego siebie i chcąc rządzić światem, jest rządzony przez coś, co nie jest, to jest przez grzech. Grzech jest niczym, a oni stali się sługami i niewolnikami grzechu.
Uczyniłem ich drzewami miłości przez życie łaski, którą otrzymali na chrzcie świętym, a oni stali się drzewami śmierci, gdyż są martwi, jak ci powyżej rzekłem.

Wiesz, gdzie tkwi korzeń tego drzewa? W wyniosłości pychy, która żywi ich zmysłową miłość własną. Rdzeniem jego jest niecierpliwość, odroślą brak rozeznania. Oto cztery główne występki; zabijają one duszę tego, którego nazwałem drzewem śmierci, bo nie czerpie życia z łaski.

Wewnątrz drzewa żywi się robak sumienia, lecz człowiek, póki żyje w grzechu śmiertelnym, czuje go mało, oślepiony miłością własną.

Owoce tego drzewa są owocami śmierci, bo ciągnęły soki z korzeni pychy, i biedna dusza pehia jest niewdzięczności. Stąd to wynika dla niej wszelkie zło. Gdyby pamiętała otrzymane dobrodziejstwa, poznałaby Mnie, i poznając Mnie, poznałaby siebie, i tak trwałaby w mej miłości; lecz ona, ślepa, idzie po omacku przez rzekę i nie widzi, że woda płynie i na nią nie czeka.

Benedykt XVI - Audiencja Generalna - 24.11.2010 r. - Św. Katarzyna ze Sieny

24 listopada
Sw. Katarzyna ze Sieny

Drodzy bracia i siostry!
Dziś chcę mówić o kobiecie, która odegrała wybitną rolę w dziejach Kościoła. Jest nią św. Katarzyna ze Sieny. XIV w., w którym żyła, był burzliwym okresem w życiu Kościoła i wszystkich warstw społecznych we Włoszech i Europie. Jednakże nawet w najtrudniejszych chwilach Pan nieustannie błogosławi swój lud, dając mu świętych i święte, którzy budzą umysły i serca i skłaniają do nawrócenia i odnowy. Do nich należy Katarzyna, która jeszcze dzisiaj przemawia do nas i zachęca, byśmy z odwagą dążyli do świętości i coraz pełniej stawali się uczniami Pana.
Urodziła się w 1347 r. w bardzo licznej rodzinie, zmarła w Rzymie w 1380 r. Gdy miała 16 lat, ukazał się jej św. Dominik i pod wpływem tej wizji wstąpiła do trzeciego zakonu dominikańskiego, jego gałęzi żeńskiej, czyli tzw. mantellate. Mieszkała z rodziną, ale potwierdziła ślub dziewictwa, który złożyła prywatnie, gdy była jeszcze dorastającą dziewczynką i oddawała się modlitwie, pokucie i dziełom miłosierdzia, zwłaszcza opiece nad chorymi.

Gdy jej sława świętości się rozpowszechniła, rozpoczęła intensywną działalność, udzielając porad duchowych osobom wszystkich kategorii: szlachcie i politykom, artystom i prostemu ludowi, osobom konsekrowanym i duchownym, łącznie z papieżem
Grzegorzem XI, którego siedzibą był w tym czasie Awinion i którego Katarzyna przekonująco energicznie i skutecznie wzywała do powrotu do Rzymu. Odbyła liczne podróże, podczas których nawoływała do wewnętrznej reformy Kościoła i pokoju między państwami: również z tego powodu czcigodny sługa Boży Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy - aby Stary Kontynent nie zapominał nigdy o chrześcijańskich korzeniach, z których wywodzi się jego rozwój, i nadal czerpał z Ewangelii fundamentalne wartości, zapewniające sprawiedliwość i zgodę.

Podobnie jak wielu świętych, Katarzyna wiele wycierpiała. Niektórzy doszli nawet do wniosku, że nie można jej ufać, toteż w 1374 r., sześć lat przed jej śmiercią, kapituła generalna dominikanów wezwała ją do Florencji na przesłuchanie. Przydzielili jej uczonego i pokornego zakonnika, Rajmunda z Kapui, przyszłego magistra generalnego zakonu. Został jej spowiednikiem, a także "synem duchowym", napisał również pierwszą pełną biografię świętej. Została kanonizowana w 1461 r.
Katarzyna z trudem nauczyła się czytać, a pisać — już jako dorosła. Jej nauka zawarta jest w Dialogu o Opatrzności Bożej, czyli Księdze o Bożej Nauce, arcydziele literatury duchowej, w jej Listach oraz w zbiorze Modlitw. Jej nauka jest tak bogata, że sługa Boży Paweł VI ogłosił ją w 1970 r. doktorem Kościoła; nosi też tytuł współpatronki Rzymu, przyznany jej przez bł. Piusa IX, i patronki Włoch, na mocy decyzji czcigodnego sługi Bożego Piusa XII.

W jednej z wizji, która zapisała się na zawsze w sercu i umyśle Katarzyny, Matka Boża przedstawiła ją Jezusowi, który ofiarował jej wspaniały pierścień, mówiąc: «Ja, twój Stwórca i Zbawiciel, poślubiam cię w wierze, którą zachowasz w czystości aż do chwili, gdy będziesz świętować ze mną w niebie twoje zaślubiny wieczne» (Raimondo da Capua, S. Caterina da Siena, Legenda Maior, n. 115, Siena 1998). Pierścień ten był widzialny tylko dla niej. Ten nadzwyczajny epizod pozwala nam dostrzec najistotniejszy element religijności Katarzyny i wszelkiej autentycznej duchowości: chrystocentryzm. Chrystus jest dla niej jak oblubieniec, a więź z Nim oparta jest na zażyłości, wspólnocie i wierności; jest dobrem miłowanym ponad wszelkie inne dobro.
To głębokie zjednoczenie z Panem ukazuje inny epizod z życia tej wybitnej mistyczki: wymiana serca. Według Rajmunda z Kapui, który przekazuje wyznania Katarzyny, Pan ukazał się jej z ręką z ludzkim czerwonym jaśniejącym sercem, otworzył jej pierś, włożył je i powiedział: «Najdroższa córko, tak jak poprzedniego dnia wziąłem serce, które mi ofiarowałaś, teraz daję ci moje, i odtąd będzie ono zajmowało miejsce twojego» (tamże). Katarzyna naprawdę żyła słowami św. Pawła: «Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus» (Ga 2, 20).

Podobnie jak święta sieneńska, każdy wierzący odczuwa potrzebę kształtowania swoich uczuć na wzór Serca Chrystusa, by miłować Boga i bliźniego tak, jak miłuje Chrystus. Serca nas wszystkich mogą się przemienić, a my możemy się nauczyć miłować jak Chrystus, w zażyłości z Nim, karmionej modlitwą, rozważaniem Słowa Bożego i sakramentami, przyjmując zwłaszcza często i pobożnie komunię św. Również Katarzyna należy do tego zastępu świętych eucharystycznych, których wymieniłem na zakończenie mojej adhortacji apostolskiej Sacramentum caritatis (por. n. 94). Drodzy bracia i siostry, Eucharystia jest nadzwyczajnym darem miłości, który Bóg nieustannie nam ofiarowuje, by umacniać nas na drodze wiary, ożywiać naszą nadzieję i rozpalać naszą miłość, byśmy byli coraz bardziej podobni do Niego.

Wokół tak silnej i autentycznej osobowości powstała prawdziwa rodzina duchowa. Tworzyły ją osoby zafascynowane przez autorytet moralny tej młodej kobiety, która prowadziła bardzo wzniosłe życie, niekiedy pozostawały one także pod wrażeniem zjawisk mistycznych, których były świadkami, takich jak częste ekstazy. Wielu poświęciło się jej służbie, a przede wszystkim uważali za przywilej to, że Katarzyna była ich duchową przewodniczką. Nazywali ją «mamą», ponieważ jako dzieci duchowe od niej otrzymywali pokarm duchowy.
Również dzisiaj jest dla Kościoła wielkim dobrodziejstwem macierzyństwo duchowe tylu kobiet, konsekrowanych i świeckich, które podtrzymują w duszach myśl o Bogu, umacniają wiarę ludzi i ukazują coraz wyższe szczyty życia chrześcijańskiego. «Mówię wam i nazywam synem — pisze Katarzyna, zwracając się do jednego ze swych synów duchowych, kartuza Jana Sabatiniego — ponieważ rodzę was przez nieustanne modlitwy i pragnienie przed obliczem Boga, tak jak matka rodzi syna» (Listy, List n. 141: Do don Jana de' Sabbatini). Do zakonnika dominikańskiego Bartłomieja de Dominici zwracała się w następujących słowach: «Umiłowany i drogi bracie i synu w Chrystusie słodkim Jezusie».

Inny rys duchowości Katarzyny wiąże się z darem łez. Mówią one o subtelnej i głębokiej wrażliwości, zdolności do wzruszeń i czułości. Wielu świętych miało dar łez, przypominający o wzruszeniu Jezusa, który nie powstrzymywał i nie ukrywał płaczu, gdy stanął przed grobem przyjaciela Łazarza i widział ból Marii i Marty, a także gdy patrzył na Jerozolimę w swoich ostatnich dniach na ziemi. Według Katarzyny, łzy świętych mieszają się z krwią Chrystusa, o której mówiła ona ze wzruszeniem i za pomocą sugestywnych obrazów symbolicznych: «Pamiętajcie o ukrzyżowanym Chrystusie, Bogu i człowieku (...). Stawajcie naprzeciw ukrzyżowanego Chrystusa, ukryjcie się w ranach ukrzyżowanego Chrystusa, zanurzcie się w krwi ukrzyżowanego Chrystusa» (Listy, List n. 16: do tego, kogo nie wymienia się z imienia).

Możemy w tym momencie zrozumieć, dlaczego Katarzyna, choć była świadoma ludzkich niedociągnięć kapłanów, zawsze żywiła do nich wielki szacunek: oni to są szafarzami zbawczej mocy krwi Chrystusowej przez sakramenty i Słowo. Święta ze Sieny zachęcała zawsze świętych szafarzy, również papieża, którego nazywała «słodkim Chrystusem na ziemi», do wierności zobowiązaniom, kierując się zawsze i jedynie swoją głęboką i niezmienną miłością do Kościoła. Przed śmiercią powiedziała: «Opuszczając ciało, strawiłam zaprawdę i dałam życie w Kościele i za Kościół święty, co jest dla mnie szczególną łaską» (Raimondo da Capua, S. Caterina da Siena, Legenda Maior, n. 363).

Tak więc od św. Katarzyny uczymy się najwznioślejszej wiedzy: poznawania Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła i miłości do nich. Posługując się w Dialogu szczególnym obrazem, przedstawia ona Chrystusa jako most przerzucony między niebem i ziemią. Tworzą go trzy schody, którymi są stopy, bok i usta Jezusa. Dusza idąc tymi schodami pokonuje trzy etapy wszelkiej drogi uświęcenia: oderwanie się od grzechu, praktykowanie cnoty i miłości oraz słodkie i serdeczne zjednoczenie z Bogiem.
Drodzy bracia i siostry, uczmy się od św. Katarzyny kochać odważnie, głęboko i szczerze Chrystusa i Kościół. Powtórzmy jak własne słowa św. Katarzyny, które czytamy w Dialogu na zakończenie rozdziału mówiącego o Chrystusie-moście: «Przez miłosierdzie obmyłeś nas w krwi, przez miłosierdzie chciałeś rozmawiać ze stworzeniami. O Szalony z miłości! Nie wystarczyło Ci się wcielić, ale chciałeś także umrzeć! (...) O miłosierdzie! Moje serce pogrąża się w myśleniu o Tobie: gdziekolwiek myśl moją kieruję, znajduję jedynie miłosierdzie» (rozdz. 30, ss. 79-80). Dziękuję.

do Polaków:

Witam serdecznie Polaków, a szczególnie delegację Rady Miasta Kielce wraz z duszpasterzami. Bracia i siostry! Od św. Katarzyny ze Sieny, mistyczki, doktora Kościoła, patronki Europy, uczmy się szczerze kochać Chrystusa i Kościół. W różnych sytuacjach życia umiejmy z odwagą dawać świadectwo naszej wiary, broniąc w zdecydowany sposób ewangelicznych wartości. Wam tu obecnym i waszym bliskim z serca błogosławię.