kwiecień 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najmilsi i najdrożsi bracia w Chrystusie, słodkim
Jezusie. Ja, Katarzyna, sług i niewolnica sług Jezusa Chrystusa, pisze do was w
drogocennej Krwi Jego, rozmyślając te oto słowa wypowiedziane przez naszego
Zbawcę do uczniów: „Gorąco pragnąłem spożyć tę paschę z wami, zanim umrę” (por.
Łk 22, 15). Nasz Zbawiciel często spożywał paschę z uczniami, a zatem jaką
paschę miał na myśli? Myślał o Ostatniej Wieczerzy, w czasie której rozdał im
samego siebie. Wyraźnie pokazał, iż myśli z miłością o naszym zbawieniu. Nie
mówił przeto: „Pragnę”, ale: „Gorąco pragnąłem”. To tak jakby mówił: „Od bardzo
dawna pragnąłem dokonać aktu zbawienia i oddać się wam jako pokarm; pragnąłem
przywrócić wam życie, zadawszy sobie śmierć”. Taka jest zatem pascha upragniona przez Chrystusa. Cieszy się
On, raduje i świętuje, gdyż ma się wreszcie spełnić Jego pragnienie. Znakiem
uczucia radości jest użycie słowa: pascha (Pascha oznacza przejście i ma
przypominać wyzwolenie narodu żydowskiego z niewoli egipskiej. Pojęcie to użyte
jest jako aluzja do wyzwolenia Florentyńczyków z niewoli nienawiści do papieża.
Pascha w czasach św. Katarzyny oznaczała również każde wielkie święto
kościelne.). Potem zostawia uczniom pokój, jedność i przykazanie wzajemnej
miłości. Wszystko to zostawia jako testament i znak, po którym będą
rozpoznawani Jego prawdziwi uczniowie i dzieci. Przypominam wam, że to właśnie
Chrystus zostawił nam w testamencie. My zaś, Jego dzieci, nie możemy odrzucić
testamentu Ojca; kto bowiem nie przyjmuje testamentu, nie może przejąć
odziedziczonego spadku.
Dlatego też bardzo gorąco pragnę ujrzeć was jako
prawdziwych synów, a nie buntowników, nie tych, którzy odrzucają testament
pokoju, lecz którzy są wykonawcami tego testamentu, zjednoczeni i związani
więzią płomiennej miłości. Gdy będziecie się miłować, sam Bóg ofiaruje się wam
jako pokarm i otrzymacie owoc Krwi Syna Bożego, zapewniający nam dziedzictwo
życia wiecznego. Zanim przelana została Krew, bramy życia wiecznego były
zamknięte i nikt nie mógł dojść do swego celu, czyli do Boga. Człowiek został
stworzony do życia, ale ponieważ nie pozostał w jarzmie posłuszeństwa, lecz
stał się nieposłuszny i zbuntował się przeciwko przykazaniom Boży, przyszła na
niego śmierć. Wtedy zaś Bóg, poruszony ogniem swej miłości, dał nam Słowo,
Jednorodzonego swego Syna, który w imię posłuszeństwa swemu Ojcu dał nam Krew z
tak wielkim ogniem miłości, że każde serce pyszne i głupie powinno się wstydzić
tego, iż nie okazało wdzięczności za tak niezmierne dobrodziejstwo. Krew obmyła
nas z naszych nieprawości, a gwoździe stały się kluczem (Gra słów po włosku:
gwoździe – chiodi, a u św. Katarzyny chiovi, natomiast klucze – chiavi.)
otwierającym bramę nieba. Synowie moi i bracia, nie chcę, abyście byli
niewdzięczni czy obojętni wobec bezgranicznej miłości, jaką okazuje nam Bóg.
Wiecie przecież dobrze, iż niewdzięczność wysusza źródło pobożności. Oto jest
pascha, jaką bardzo pragnę spożyć z wami; znaczy to, że pragnę z całej duszy,
abyście byli spokojnymi synami i nie buntowali się przeciwko waszemu ojcu i
przełożonemu, abyście byli mu posłuszni i poddani aż do śmierci.
Wiecie dobrze, że Chrystus zostawił na ziemi swego
namiestnika, a uczynił to dla dobra naszych dusz, gdyż zbawienie możemy
osiągnąć tylko w mistycznym ciele świętego Kościoła (Mistyczne ciało Kościoła
oznacza u św. Katarzyny cały Kościół, jak w niniejszym zdaniu, albo tylko
duchownych. Gdy używa go w tym pierwszym znaczeniu, Kościół nazywany jest
najczęściej powszechnym ciałem religii chrześcijańskiej.), którego głową jest
Chrystus, a my – członkami. Kto zaś jest nieposłuszny wobec Chrystusa na ziemi
zastępującego Chrystusa w niebie, ten nie będzie miał udziału w owocu Krwi Syna
Bożego. Sam Bóg postanowił, że z rąk namiestnika Chrystusowego otrzymamy Krew i
wszystkie sakramenty świętego Kościoła, zrodzone z owej Krwi. Nie możemy
kroczyć inną drogą ani wejść inną bramą. Pierwsza Prawda powiedziała: „Ja
jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Kto zatem trzyma się tej drogi, ten kroczy w
prawdzie, a nie w kłamstwie. Jest to droga nienawiści do grzechu, a nie –
miłości własnej powodującej wszelkie zło. Droga ta prowadzi nas do umiłowania
cnót, dających życie duszy. Na tej drodze dusza tak miłuje swego bliźniego i
tak się z nim jednoczy, że wybierze raczej śmierć niż jego obrazę. Widzi bowiem
wyraźnie, że obrażając stworzenie, obraża również Stwórcę. Dobra jest przeto
droga prawdy. Wydaje mi się, że prawda jest również bramą, przez którą
powinniśmy przejść po przebyciu całej drogi. Powiedział Chrystus: „Nikt nie
może przyjść do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie” (J 14, 6).
Najmilsi moi synowie, widzicie, że ten, kto będąc
zepsutym członkiem buntuje się przeciwko świętemu Kościołowi i przeciwko
naszemu ojcu, Chrystusowi na ziemi, zasługuje sobie na banicję do krainy
wiecznej śmierci. To bowiem co dajemy Chrystusowi na ziemi, dajemy Chrystusowi
w niebie, czy jest to szacunek, czy zniewaga. Widzicie zatem, że przez wasze
nieposłuszeństwo i prześladowanie Kościoła (wierzcie mi, bracia moi, że mówię
to z bólem serca i z płaczem) zasłużyliście sobie na śmierć, nienawiść i gniew
Boga. A nie może was spotkać nic gorszego niż utrata Bożej łaski. Niewiele
znaczy ludzka siła bez Bożej mocy. Oj, biada nam, biada, na próżno trudzi się
ten, kto pilnuje miasta, którego Bóg nie strzeże. Jeżeli zatem Bóg wypowiedział
wam wojnę z powodu krzywd, jakie wyrządziliście Ojcu Świętemu a Jego
namiestnikowi, to mówić wam – słabi jesteście, bo utraciliście wspomożenie
Jego. Wiem, że liczni są tacy, którzy nie uznają, jakoby obrazili Boga, ale
wydaje im się, że służą Mu, prześladując Kościół i jego pasterzy. Bronią się,
mówiąc: „Pasterze są źli i są sprawc ami wszelkiego zła”. A ja wam mówię, że
Bóg chce i rozkazuje, że nawet gdyby owi pasterze czy Chrystus na ziemi byli
wcielonymi diabłami, a nie – dobrymi i łagodnymi ojcami, powinniśmy być ulegli
pasterzom, a Chrystusowi na ziemi winniśmy posłuszeństwo nie jako człowiekowi,
ale jako namiestnikowi Chrystusa. Chrystus chce, żebyśmy tak właśnie
postępowali. Wiecie, że w rodzinie przyznaje się zawsze rację ojcu, a nie
synowi, choćby ojciec był nie wiem jak zły i niesprawiedliwy. Tak wielkie jest
bowiem dobrodziejstwo istnienia, jakie syn otrzymał od ojca, że nigdy nie zdoła
spłacić tego długu.
Zastanówcie się teraz, jak wielki jest dar istnienia i
dobrodziejstwo łaski, jakie czerpiemy z
mistycznego ciała Kościoła świętego. Żadna cześć, szacunek ani uczynek, jakiego
dokonaliśmy albo mogliśmy dokonać, nie wystarczy, by oddać ten dług. Oj, Boże
mój, Boże, ze łzami mówię do was i nakazuję wam w imieniu Chrystusa
Ukrzyżowanego, abyście się pogodzili z papieżem i zawarli z nim pokój.
Ach, błagam was, nie pozostawajcie już dłużej w stanie
wojny i nie czekajcie, aż spadnie na was gniew Boży. Mówię wam, Bóg uważa, iż
Jego samego znieważyliście. Schrońcie się przeto pod skrzydłami miłości i
bojaźni Bożej, a upokorzywszy się, starajcie się osiągnąć pokój i jedność z
waszym ojcem. Otwórzcie, szeroko otwórzcie oko poznania i nie chodźcie już
dłużej w tak wielkiej ślepocie. Nie jesteśmy przecież Żydami czy Saracenami,
ale ochrzczonymi chrześcijanami, odkupionymi Krwią Chrystusa. Zatem nie
powinniśmy występować przeciwko głowie naszej, nawet gdyby spotkała nas krzywda
i zniewaga. Nie powinien też chrześcijanin występować przeciwko chrześcijanom,
ale przeciwko niewiernym, którzy nas obrażają, posiadając to, co nie należy do
nich, ale do nas.
Nie śpijcie już dłużej, synowie moi, na miłość Boską nie
śpijcie pogrążeni w śnie niewiedzy i uporu! Obudźcie się, wstańcie i rzućcie
się w ramiona naszego ojca, który was przygarnie łaskawie. Gdy tak uczynicie,
dostąpicie pokoju duchowego i materialnego, a razem z wami cała Toskania
(Walcząc z papieżem, Florencja ryzykowała także straty materialne, a jej
polityka angażowała pośrednio lub bezpośrednio wszystkie miasta Toskanii.).
Wtedy przeniesiecie wojnę na niewiernych, podnosząc wysoko w górę sztandar
najświętszego krzyża. Jeżeli zaś nie zrobicie nic dla osiągnięcia pokoju,
nadejdą jeszcze gorsze czasy dla was i dla całej Toskanii, czasy, jakich nie
pamiętamy i jakich nie pamiętali nasi przodkowie. Nie myślcie sobie, że Bóg
drzemie i nie widzi zniewag rzucanych na Jego Oblubienicę. On zawsze czuwa i
niechaj nam się nie wydaje inaczej. Chodzi nam zawsze tylko o naszą korzyść i
sukces, a zapominamy, że za każdą rzeczą kryje się potężna ręka Boga.
Bracia moi mili, skoro Bóg jest skłonny okazać wam swe
miłosierdzie, nie bądźcie hardzi, ale okażcie pokorę, póki jeszcze czas. Bowiem
człowiek, który się uniża, będzie zawsze wywyższony (tak powiedział Chrystus –
por. Łk 14, 11). Natomiast ten, kto się wywyższa, będzie upokorzony dyscypliną,
rózgą i karą Bożą. Żyjcie zatem w pokoju i jedności. To jest właśnie ta Pascha,
jaką chciałbym świętować razem z wami. Uważam, że takiego święta nie możemy
obchodzić na żadnym dworze, a tylko w ciele świętego Kościoła. W Nim jest Krew
Syna Bożego, którą można obmyć brudy grzechów naszych. W Nim jest pokarm,
którym dusza się pożywi do syta. W Nim też znajdziemy szatę weselną, na którą
zostaliśmy zaproszeni przez Baranka umęczonego i opuszczonego na krzyżu. A jest
to szata pokoju, co uspokaja nasze serce i wstydliwie okrywa nagość rozlicznych
wad i ułomności, które są przyczyną odarcia nas z szaty łaski. Gdy zaś miła
dobroć Boga wręczy wam już szatę pokoju, nie ociągajcie się, lecz włóżcie ją na
siebie, a potem z wielkim pośpiechem i odwagą idźcie do waszej głowy. Oby
śmierć nie zastała was nagich. Musimy przecież umrzeć, a nie wiemy kiedy. Nie
czekajcie na czas, bowiem czas na was nie czeka. Byłoby wielką naiwnością
czekać i zaufać temu, czego się nie jest pewnym i czego się dobrze nie zna.
Nic już więcej nie powiem. Wybaczcie mi moją zuchwałość,
ale obwiniajcie za to miłość, jaką żywię do waszego zbawienia, do waszej duszy
i waszego ciała. Winien jest temu także i ból, jaki sprawiają mi ponoszone
przez was szkody duchowe i materialne. Wierzcie mi, wolałabym wam to wszystko
powiedzieć osobiście, a nie w liście (Wyrażone tu życzenie spotkania z rządcami
Florencją miało się wkrótce spełnić.). Jeżeli tylko można by mnie użyć do
czegokolwiek, co służy chwale Boga i waszemu zjednoczeniu ze świętym Kościołem,
to jestem gotowa nawet oddać życie, gdyby zaszła potrzeba.
Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu naszego Pana,
Jezusa Chrystusa. Jezu słodki, Jezu miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz