118. Oto głos niebieskiego Oblubieńca przemawiającego w Pieśni nad pieśniami do swej umiłowanej Oblubienicy: „Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołąbko moja, ty moja nieskalana, bo pełna rosy ma głowa, i kędziory me - kropli nocy" (5,2). Na co Oblubienica odpowiada: „Suknię z siebie zdjęłam, mam więc znów ją wkładać? Stopy umyłam, mam więc znów je brudzić?" (5,3).
Dlatego umieściłem to na początku tej drugiej części, ponieważ skoro dotąd mówiliśmy o uściskach Jakuba i Racheli, tośmy szli śladami Marii, która lepszą cząstkę obrała. Przyszedł teraz czas, by przejść do płodności i rozlicznych posług Marty, i Chrystusową Oblubienicę ukazać wiernym nie jako Oblubienicę z imienia, ale jako płodną duchowym potomstwem. Ponieważ jednak każdej duszy, która skosztowała, jak słodki jest Pan, trudno odłączyć się od tej słodyczy, czy choćby oddalić, nie będzie dziwnym, że Oblubienica, gdy została wezwana przez Pana, by rodzić duchowe potomstwo czy mu służyć w tym, co najbardziej konieczne, poczęła się żalić i doszukiwać przyczyn tej Jego woli. Dlatego też wyżej przytoczony został głos Oblubieńca budzącego swoją Oblubienicę trwającą w kontemplacji, która wyzbyła się tego, co doczesne i obmyła z wszelkich brudów. Prosi ją, by Mu otworzyła drzwi, nie swoje, ale innych dusz. Nie ma żadnej wątpliwości, że jej drzwi zawsze stoją dlań otworem. Nie mogłaby inaczej spoczywać w Panu i ściśle mówiąc, nie mogłaby nazywać się Oblubienicą. Tymczasem ona, gdy rozpoznała głos swego Pasterza i Oblubieńca i uświadomiła sobie, że została wezwana do tego, by od słodyczy spoczynku przejść do pracy, z milczenia pustyni do gwaru, od tajemnic celi do życia publicznego, odpowiedziała głosem pełnym skargi: „Zdjęłam z siebie i odrzuciłam suknię wszelkiej doczesnej troski, jakże ja ją mam teraz włożyć? Stopy moich uczuć, niosące mnie tam, dokąd idę, obmyłam z wszelkiego brudu grzechów i wad, czy mam je na nowo zabrudzić w ziemskim kurzu?".
119. Wracając do naszego tematu, kiedy Zbawiciel wszystkich, Bóg i Pan, Jezus Chrystus napełnił swoją Oblubienicę słodyczą swoich darów, w duchowych zapasach zaprawił ją do odnoszenia zwycięstw i nauczył podstawowych prawd nauki chrześcijańskiej, nie chciał by światło ukrywało się pod korcem. Chciał natomiast, aby miasto położone na górze mogło być dla wszystkich widoczne, a sama Oblubienica mogła zwrócić Panu z procentem talenty przez niego powierzone. Przywołał ją więc i rzekł: „Otwórz mi twoją posługą drzwi dusz, przez które mógłbym wejść do nich. Przygotuj drogę, po której moje owce będą mogły iść i wracać, ł znajdować pastwiska. Otwórz także dla mnie, to znaczy ku mojej czci, skrzynię niebieskich skarbów, którymi są nauka i łaski, i niech będą rozdawane wiernym. Otwórz mi, siostro moja przez tożsamość natury, przyjaciółko moja przez duchową miłość, gołąbko moja przez prostotę umysłu, nieskalana moja przez czystość dwojga ludzi". Na to owa święta Dziewica odpowiedziała dosłownie tak, jak zostało podane w załączonym tekście i jak wyżej wyjaśnione. Katarzyna opowiadała mi, że nieraz, kiedy na rozkaz Pana musiała opuścić celę i z kimś się spotkać, jej serce przenikał taki ból, że wydawało się jej, jakby ktoś ją krajał albo łamał. Nic poza Panem nie zdołałoby zmusić jej do opuszczenia celi.
120. Kontynuuję rozpoczętą historię. Otóż po owych zaślubinach zaczął Pan powoli swoją Oblubienicę przyzwyczajać do kontaktu z ludźmi. Nie umniejszał jednakże jej doskonałości, a może rozwijał, o czym niżej będzie mowa. Kiedy się jej objawiał, pouczał ją w królestwie Bożym, odsłaniał jej swoje tajemnice, razem z nią odmawiał Godziny Kanoniczne, podczas których zdarzało się, że powiedział: „Idź już, bo jest czas posiłku i twoi domownicy udają się do jadalni. Idź i bądź z nimi, a potem do mnie wrócisz". Słysząc to, unosiła się płaczem i wołała: „Dlaczego, najsłodszy Panie, mnie biedną odpędzasz od siebie? Jeśli obraziłam Twój majestat, niech będzie ukarane moje ciało u stóp Twoich, do czego i ja się przyłożę. Nie dozwól, by mnie taka ciężka dotknęła kara, że będę choćby na chwilkę z dala od Ciebie, najukochańszego mojego Oblubieńca. Co mi po ich posiłku? Ja mam do spożywania taki pokarm, jakiego nie znają ci, do których mnie posyłasz. Czy tylko samym chlebem człowiek żyje, a nie słowem, które z ust Twoich pochodzi? Ja, o czym Ty wiesz doskonale, uciekam od wszelkiego kontaktu z ludźmi, by Ciebie spotkać, Boga mojego i Pana. Odkąd dzięki Twojemu miłosierdziu znalazłam Ciebie i szczęśliwa posiadam, nie będę na tyle podła, by pozostawić bezcenny skarb i uwikłać się w poplątane ludzkie sprawy, by popaść w niewiedzę i być od Ciebie odrzucona. Niech dalekie będzie od Ciebie, Panie, dalekie od Twojej niezmierzonej dobroci, byś mnie lub komukolwiek innemu nakazywał coś, co by duszę miało oddalić od Ciebie".
121. Na te i im podobne skargi Dziewicy, wypowiadane bardziej szlochem niż słowami, kiedy leżała u stóp Pana, On tak jej odpowiedział: „Daj spokój, najsłodsza córko, godzi ci się wypełnić wszelką sprawiedliwość, byś nie tylko dla siebie, lecz także dla innych, dzięki mojej łasce, stała się owocodajnym drzewem. Nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób ciebie od siebie odłączyć, lecz przez miłość bliźniego jeszcze bardziej złączyć ze sobą. Wiesz o tym, że są dwa moje przykazania miłości, Mnie i bliźniego, na których, jak Ja sam oświadczyłem, opiera się Prawo i Prorocy. Chcę, byś wypełniła wymagania tych dwu przykazań, byś chodziła nie na jednej, ale na dwu nogach, i na skrzydłach wznosiła się do nieba. Przypomnij sobie, jak od dzieciństwa wzrastała w twoim sercu gorliwość o zbawienie dusz, którą jak ziarno sam posiałem i podlewałem. Doszło do tego, że miałaś zamiar przebrać się w męski strój i tam, gdzie cię nie znają, wstąpić do Zakonu Kaznodziejów, byś mogła stać się użyteczną dla dusz. A tego habitu, który teraz nosisz, pożądałaś z ogromnym żarem dla szczególnej miłości, jaką żywiłaś do mego wiernego sługi Dominika, który z gorliwości o duszę właśnie założył swój zakon. Dlaczego więc dziwisz się i bolejesz, że chcę cię wprowadzić w to, o czym od dzieciństwa marzyłaś?". Na to ona nieco pokrzepiona na duchu, odpowiedziała podobnie jak Matka Najświętsza: „Jak mi się to stanie?". Na to Pan: „Tak, jak moja dobroć rozrządzi". A ona - jako dobra uczennica, naśladowczyni Mistrza - odpowiedziała: „Nie moja Panie, ale Twoja wola niech się stanie, i to we wszystkim, ponieważ ja jestem ciemnością, a Ty światłem, ja nie jestem, a Ty jesteś tym, który jest, ja nierozumna, a Ty jesteś Mądrością Ojca. Jednak proszę Cię, Panie, wybacz moją śmiałość, jak się stanie to, co powiedziałeś? Jak ja, taka biedniutka i pod każdym względem słaba, będę mogła być użyteczną dla dusz. Płeć temu przeczy, jak sam wiesz, i to z wielu przyczyn: przez ludzi jest lekceważona, a przyzwoitość każe, by kobiety nie wchodziły w towarzystwo mężczyzn".
122. Na to Pan odpowiedział słowami Archanioła Gabriela, że „u Boga nie ma nic niemożliwego". I powiada dalej: „Czy to nie Ja stworzyłem rodzaj ludzki i ukształtowałem obie płci, i czy nie Ja gdzie chcę, wylewam mojego Ducha i nie ma u mnie mężczyzny i kobiety, plebejusza i szlachcica. Wszyscy są równi wobec Mnie, ponieważ wszystko jest z tej samej mocy. Tak samo jest mi łatwo stworzyć anioła, jak mrówkę, całe niebiosa, jak robaczka. Napisano o Mnie, że »wszystko, co zechce, czynię«" (Ps 115,3). Nic, co logiczne, nie jest u Mnie niemożliwe. Dlaczego więc wątpisz w mój sposób działania? Czy sądzisz, że nie znajdę sposobu, by spełnić to, co zamierzyłem? Wiem, że to, co mówisz, wypływa nie z niewierności, lecz z pokory. Musisz jednak zdawać sobie sprawę, że w obecnych czasach rozpanoszyła się pycha u tych zwłaszcza, którzy uważają się za wykształconych i mądrych, i moja sprawiedliwość nie może dłużej tego znosić i domaga się, żeby ich upokorzyć słusznym wyrokiem. Ponieważ jednak moje miłosierdzie jest ponad wszelkie moje dzieła, na początek chcę sprawić, żeby się zbawiennie zawstydzili i upokorzyli, jak to uczyniłem z Żydami i poganami, posyłając do nich prostych ludzi, napełnionych jednak Bożą mądrością. Poślę kobiety z natury niewykształcone i słabe, lecz przeze Mnie męstwem obdarzone i Boską mądrością, aby ich upokorzyć. Jeżeli się ustatkują i uniżą, okażę im pełniejsze miłosierdzie. Mam na myśli tych, którzy przyjmą moją naukę z szacunkiem jej należnym, podaną im wprawdzie w naczyniach kruchych, lecz wybranych i na miarę łaski im udzielonej. Jeżeli zaś wzgardzą tym lekarstwem upokorzenia, to Ja sam ich upokorzę moim słusznym wyrokiem, tak że cały świat ich potępi i wyśmieje. Sprawiedliwym i powszechnie uznanym wyrokiem dla pysznych jest, by tak jak dali się wynieść ponad siebie wiatrem pychy, tak teraz byli strąceni niżej siebie. Ty więc bez zwłoki okaż się posłuszną, gdy zdecyduję, że masz zająć się sprawami publicznymi. Ja cię, gdziekolwiek będziesz, nie opuszczę, ani teraz, ani w przyszłości. Będę cię jak zwykle nawiedzał i kierował we wszystkich sprawach twoimi krokami". Wysłuchawszy tego, święta Dziewica, jako prawdziwie posłuszna córka, skłoniwszy się głęboko przed Panem, opuściła z pośpiechem swoją celę, udała się do swoich domowników i zasiadła z nimi do stołu, spełniając polecenie Zbawiciela.
123. Tutaj zatrzymaj się, drogi czytelniku, ponieważ pragnę spełnić to, co na początku zapowiedziałem. Mówiłem bowiem, o ile pamiętasz, że w tym dziele nie napiszę nic fikcyjnego, nic fałszywego, nic zmyślonego, lecz tylko to, co rzeczywiście otrzymałem od niej czy od innych. Wiedz jednak, że chociaż o niektórych sprawach wielokrotnie ze mną rozmawiała, ja jednak nie zapamiętałem co do słowa tego, co do mnie mówiła, czy to z braku uwagi, czy wstyd mi się przyznać, mojego niedbalstwa, ale także na skutek zajęć, które nie pozwalały mi się z nią widzieć. Te i inne jeszcze przyczyny spowodowały, że wiele rzeczy umknęło z mojej pamięci. Przyczyniło się do tego także i to, jak sądzę, że mój wiek chyli się już ku końcowi. Pierwsze, co w człowieku się starzeje, to według Seneki - pamięć. Podczas pisania przychodzą mi na myśl słowa, które prawdopodobnie zostały wypowiedziane, jak je sobie przypominam i jak sugeruje temat, chociaż ku chwale Boga wszechmogącego i dziewicy, jego świętej Oblubienicy, a mojemu zawstydzeniu wyznaję, że kiedy piszę, ona to pewnie sprawia, przychodzą mi do głowy myśli, których przedtem nie miałem, wydaje mi się natomiast, że sama Katarzyna jest obecna i że ona mi dyktuje to, co piszę. Ta uwaga dotyczy jednak tylko słów, nie faktów. Gdy bowiem o nie chodzi, niczego nie podaję, czego bym nie dowiedział się na pewno od świadków, z pism czy osobiście. Zresztą także gdy chodzi o słowa, to je formalnie odtwarzam, zwłaszcza gdy idzie o doktrynę. Wtrącam tę uwagę, bo lękam się, by się nie sprzeniewierzyć prawdzie.
124. Wracam do naszej historii. Dziewica ciałem przebywała wśród ludzi, lecz duchem była cała u swojego Oblubieńca. Ciężarem dla niej było wszystko, co widziała i słyszała, poza tym, którego kochała z całego serca. Dla tej wielkiej miłości godziny, które spędzała z ludźmi, wydawały się jej zbyt długie. Zamieniały się jakby na całe dni i noce. Jak tylko mogła najszybciej, wracała do swojej celi, by spotkać Tego, którego umiłowała jej dusza, a kiedy Go znalazła, obejmowała z tym większą czułością i z tym większą czcią adorowała. Zrodziło się wtedy w niej pragnienie, które za jej życia ciągle rosło, przyjmowania Komunii Świętej, z myślą by nie tylko jej duch łączył się z wiecznym Oblubieńcem, ale by także ciało mogło się z ciałem połączyć. Wiedziała bowiem, że chociaż Przenajświętszy Sakrament Ciała Pańskiego udziela duszy łaski duchowej i łączy ją ze Zbawicielem, co było główną intencją ustanowienia tego Sakramentu, to jednak jego prawdziwe ciało przez przyjmujących również cieleśnie jest przyjmowane i ciało z ciałem niewątpliwie się łączy, chociaż nie w znaczeniu fizycznym. Z tego też względu, pragnąc coraz bardziej jednoczyć się z przedmiotem swej miłości, postanowiła sobie jak najczęściej, na ile tylko będzie mogła, przystępować do Komunii Świętej. Ponieważ jednak na ten temat będzie niżej mowa, jeżeli Pan pozwoli, w osobnym rozdziale, więc już tu rzecz zakończę. Pan z dnia na dzień zaprawiał ją do właściwego obcowania z ludźmi, wprowadzał i wyprowadzał, tak by osiągnąć dzięki niej zamierzone owoce w duszach ludzkich. I tak stało się, że Pańska Dziewica, leniwa w ocenie domowników, zaczęła zajmować się pracami domowymi, z czego wynikły liczne i godne uwagi cudowne wydarzenia, o których będzie mowa w następnym rozdziale. Natomiast ten rozdział kończymy. Nie przywołałem w nim żadnego świadka, ponieważ wszystko to powiedziała mi sama święta Dziewica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz