początek kwietnia 1376
W imię Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i słodkiej Maryi.
Najukochańsi
moi synowie w Jezusie Chrystusie. Ja, biedna wasza matka, bardzo gorąco
pragnęłam i pragnę ujrzeć wasze serca i uczucia przybite do Krzyża. Pragnę,
abyście byli zjednoczeni i złączeni tymi więzami, które przywiązały i
zaszczepiły Boga w człowieku człowieka
na Bogu. Dusza moja pragnie ujrzeć wasze serca i uczucia tak zaszczepione na
Słowie Wcielonym, słodkim Jezusie, ażeby ani szatan, ani stworzenia nie mogły
was rozdzielić (por. Rz 11, 24). Nie wątpię bowiem że gdy będziecie związani
ze słodkim Jezusem i rozpaleni miłością do Niego, to nawet wszystkie diabły z
całą ich złością nie potrafią was odłączyć od tak błogiej miłości i jedności.
Chcę zatem, aby owa miłość i jedność stały się tak silne, tak niezbędne do
życia, że nie przestaniecie nigdy dorzucać drewna do ogna świętego pragnienia,
to znaczy drewna poznania was samych. Takim bowiem drewnem żywi się ogień
miłości do Boga, którą zdobywa w poznaniu Boga i Jego nieogarnionej miłości.
Wówczas człowiek łączy się też ze swoim bliźnim. Im więcej się wrzuci materiału
do ognia, to znaczy drewna poznania siebie, tym większy będzie żar miłości
Chrystusa i bliźniego. Synowie moi mili, schowajcie się w celi poznania was
samych i nie wychodźcie z niej, ażeby Belzebub nie zwabił was licznymi pokusami
i nie odłączył od miłości swymi pokusami. Chciałby on tego dokonać, by oderwać
was od jedności z Bożą miłością. Jednak ja tego nie chcę i rozkazuję was, aby
jeden był posłuszny drugiemu i znosił wady drugiego, ucząc się od pierwszej
miłej Prawdy, która zechciała być najmniejsza i pokornie znosiła wszystkie
nasze nieprawości i wady.
Najdrożsi synowie, chcę, abyście tak samo czynili.
Kochajcie się nawzajem, kochajcie się, kochajcie. Cieszcie się i radujcie,
bowiem zbliża się lato i nadchodzi czas żniwa. Mówię tak, gdyż pierwszego
kwietnia w nocy Bóg w sposób niezwykły odsłonił swoje tajemnice, ukazując mi
przedziwne rzeczy w taki sposób, że moja dusza wydawała się być poza ciałem
(por. 2 Kor 12, 2). Doznałam tak wielkiej rozkoszy i szczęścia, że język nie potrafi
tego opowiedzieć. Oto Bóg powoli, powoli ukazywał i objaśniał mi tajemnicę
obecnego prześladowania Kościoła, a także Jego odnowy i wywyższenia, jakie musi
nadejść. Mówił, że ucisk czasu teraźniejszego jest po to, aby w przyszłości
Kościół mógł odzyskać swoją własność. Pierwsze miła Prawda dodała jeszcze te
oto słowa, zawarte w Ewangelii: „Musi przyjść zgorszenie na świat, ale biada
człowiekowi, przez którego zgorszenie się dokonuje” (por. Mt 18,7). To tak,
jakby chciała powiedzieć: „Pozwalam na obecny czas udręki i prześladowania,
ażeby oczyścić z kolców ogród mej Oblubienicy, zarośnięty ciernistymi krzakami,
ale nie pozwolę na złe myśli ludzkie. Wiesz, co zrobię? Zrobię to, co wtedy,
gdy będąc jeszcze na świecie, ukręciłem bicz ze sznurów i wypędziłem tych,
którzy handlowali w świątyni. Nie chciałem bowiem, aby dom Boga zamieniono na
jaskinię zbójców. Mówię ci, że to samo zrobię teraz. Dlatego też ukręciłem już
bicze ze stworzeń i wypędzam nim handlarzy nieuczciwych, zachłannych, skąpych i
nadętych pychą, którzy kupują i sprzedają dary Ducha Świętego”. Tak więc biczem
prześladowań i udręk wypędza ze stworzeń nieuporządkowaną miłość i nieuczciwe
życie.
Rósł we mnie ogień świętego pragnienia, a ja patrzyłam i
widziałam, jak do przebitego boku Chrytusa Ukrzyżowanego wchodził lud
chrześcijański i niewierni. Ja zaś dzięki pragnieniu i miłości przechodziłam
pomiędzy nimi, aby potem razem z nimi wejść do boku Chrystusa, słodkiego
Jezusa, w towarzystwie mojego ojca, świętego Dominika, Jana (Rajmunda z Kapui)
oraz ze wszystkimi moimi synami. Wówczas Chrystus zawiesił mi krzyż na szyi i
dał mi do ręki gałązkę oliwną, tak jakby chciał (zresztą powiedział to
wyraźnie), aby ją zaniosła jednemu i drugiemu ludowi. Mówił mi: „Powiedz im:
oto zwiastuję wam wielką radość”. A dusza moja napełniała się coraz większą
radością i zatapiała się w Bożej Istocie, razem z prawdziwymi Jej znawcami i
wielbicielami, dzięki jedności i miłości. Dusza moja doznała tak wielkiej rozkoszy,
że nie pamiętała już męki i bólu, jakiego doznała na widok obrazy Boga.
Mówiłam: „O, szczęśliwa wino!” Wtedy słodki Jezus uśmiechnął się i rzekł: „A
zatem szczęśliwy i dobry jest grzech, który jest niczym? Wiesz, co miał na
myśli św. Grzegorz, gdy mówił: szczęśliwa wino? (Exultet z nocy paschalnej,
przypisywany w Średniowieczu św. Grzegorzowi.) Jaka to część jest według ciebie
szczęśliwa?” Odpowiadałam tak, jak mi kazał odpowiadać: „Widzę dokładnie,
słodki mój Panie, i dobrze wiem, że grzech nie jest godzien szczęścia i sam w
sobie nie jest ani szczęśliwy, ani korzystny, ale jest taki owoc, jaki się z
niego rodzi. Wydaje mi się, że św. Grzegorz chciał powiedzieć co następuje: z
powodu grzechu Adma Bóg dał nam Słowo, Jednorodzonego Swego Syna, a Słowo
oddając Krew i życie przywróciło nam życie z wielkim ogniem miłości. Tak więc
grzech jest szczęśliwy nie jako grzech, ale jako przyczyna owocu i daru” (Owoc
jest zasługą pokuty za grzechy, a dar jest przebaczeniem grzechów, czyli czymś
większym niż owoc.). Tak naprawdę jest. Dzięki grzechowi otrzymaliśmy owoc i
dar, a też z obrazy Boga, jaką jest prześladowanie Oblubienicy Chrystusowej
przez niegodziwych chrześcijan, rodzi się wywyższenie Kościoła, w którym
rozlewa się blask światła i unosi się zapach cnót. Było to tak miłe, że nie można z niczym
porównać nieskończonej dobroci i łagodności Boga okazanego Oblubienicy.
Cieszyłam się i radowałam, a byłam tak pewna tego, co
przyniesie przyszłość, że już wydawało mi się, iż ją posiadam i kosztuję.
Powtarzałam przeto za Symeonem: „Teraz, Panie, możesz puścić Twego sługę w
pokoju, według Twego słowa” (Łk 2, 29). Ukazane mi zostały tak wielkie
tajemnice, że nie wystarczy jeżyk, by je opowiedzieć, serce, by je pojąć, a
oko, by je zobaczyć. Bo jakiż to język potrafi wysłowić cudowne rzeczy, jakie
uczynił Bóg? Na pewno nie mój, język biednej nędznicy. Chcę więc zachować milczenie,
a zabiegać tylko o chwałę Boga, zbawienie dusz i odnowienie oraz wywyższenie
świętego Kościoła. Z pomocą łaski i mocy Ducha Świętego chciałabym wytrwać w
tym aż do śmierci. Z tym pragnieniem oraz z wielką miłością i współczuciem
wołałam i będę wołać naszego słodkiego Chrystusa na ziemi, ciebie, ojcze, oraz
wszystkich moich ukochanych synów i córki. Prosiłam i zostałam wysłuchana.
Cieszcie się przeto, cieszcie się i radujcie! Już wkrótce
słodki Bóg – Miłość spełni pragnienia sług swoich. Nic nie powiedziałam i nic
już więcej nie chce mówić. Cierpiąc i trudząc się, umieram z pragnienia.
Ulitujcie się nade mną. Proście Bożą Dobroć i Chrystusa na ziemi, żeby się
pośpieszył. Wytrwajcie w świętym i błogim umiłowaniu Boga.
Zanurzcie się w Krwi Chrystusa Ukrzyżowanego. Nie
lękajcie się niczego, ale umacniajcie się coraz bardziej. Radujcie się i
cieszcie w świętym trudzie. Miłujcie się, miłujcie się wzajemnie. Jezu słodki,
Jezu dobry, Jezu miłości, Jezu, Jezu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz